Afera wokół Anny Lewandowskiej. O tym wybryku huczy cały Interne
Anna Lewandowska, trenerka fitness i żona Roberta Lewandowskiego, znów znalazła się w centrum uwagi mediów. Tym razem nie z powodu zawodowych osiągnięć, lecz kontrowersyjnego parkowania w stolicy. Jej luksusowy Mercedes wart około milion złotych został zauważony zaparkowany w miejscu wyraźnie objętym zakazem ruchu. Ta sytuacja odbiła się szerokim echem nie tylko dlatego, że chodzi o znaną postać, ale też dlatego, że to kolejny taki incydent z jej udziałem.
Anna Lewandowska: kolejny raz na bakier z przepisami
Nie jest to pierwszy raz, gdy Anna Lewandowska pojawia się w mediach w kontekście łamania przepisów drogowych. Podobne sytuacje miały miejsce już wcześniej, np. w 2021 roku, kiedy trenerka została przyłapana na łamaniu zasad parkowania swoim potężnym Mercedes‑AMG G63. Choć tamta sprawa nie doprowadziła do grzywny lub mandatu, wywołała niemałe poruszenie w sieci.
Tym razem ponownie wokół jej postępowania pojawiły się pytania o standardy i odpowiedzialność kierowców, niezależnie od statusu społecznego czy posiadanych środków. Dla wielu obserwatorów zdjęcia z miejsca zdarzenia stały się kolejnym dowodem na to, że sława może iść w parze z ignorowaniem zasad ruchu drogowego.
Gdzie dokładnie zaparkowała Lewandowska?
Do zdarzenia doszło w Warszawie, w godzinach popołudniowowieczornych, gdy ruch na ulicach tętnił życiem. Anna Lewandowska miała zaparkować swjego Mercedesa w miejscu, gdzie obowiązywał wyraźny zakaz. Z fotografii wynika, że zaparkowany samochód blokował fragment przestrzeni do jazdy. Sytuacja znana wielu kierowcom z polskich miast, gdzie miejsca parkingowe są na wagę złota.
Według relacji mediów celebrytka była w towarzystwie mężczyzny obładowanego siatkami i zmierzającego w stronę zaparkowanego auta. Wielu komentatorów tłumaczy, że sytuacja niesie za sobą przesłanie o konieczności większej odpowiedzialności za swoje czyny, zarówno za kierownicą, jak i poza nią.
Reakcje i możliwe konsekwencje
Choć sama Anna Lewandowska nie skomentowała jeszcze oficjalnie tej sytuacji, zdjęcia rozeszły się błyskawicznie w mediach społecznościowych. Niektórzy internauci bronią jej, wskazując na intensywny tryb życia i natłok zajęć uniemożliwiający idealne przestrzeganie wszystkich zasad. Inni zaś są bardziej krytyczni, sugerując brak wyczucia i przykładania zbyt małej wagi do przestrzegania prawa.
Czy ten incydent przyniesie realne konsekwencje? Jeśli straż miejska lub policja zdecydują się na działania po obejrzeniu zdjęć i sygnałów od przechodniów, możliwe jest nałożenie mandatu lub punktów karnych. Na razie jednak brak informacji o formalnym zgłoszeniu lub interwencji, lecz dzięki mediom sprawa nie umknie uwadze opinii publicznej.