Anita Werner wpadła w zakłopotanie. Wszystko po "dowcipie" Czarzastego
Czy można przerwać poważną dyskusję o przyszłości rządu, wykrzykując frazę, która jest w istocie rasistowskim stereotypem? Nowy marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty udowodnił, że tak. W studiu TVN24, podczas rozmowy z Anitą Werner, polityk niespodziewanie porzucił patetyczny ton, wprowadzając publiczność w konsternację. Jaki był ten niespodziewany okrzyk i dlaczego wywołał falę oburzenia?
Czarzasty nagle wypalił z obraźliwym okrzykiem w TVN24.
W ostatnim wydaniu programu "Fakty po Faktach" na antenie TVN24 gościem Anity Werner był nowo wybrany marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty. Rozmowa, zgodnie z oczekiwaniami, koncentrowała się na poważnych tematach politycznych: przyszłości koalicji, deklaracjach pełnego wsparcia dla rządu, a także na kontrowersyjnych reakcjach posłów PiS na wybór Czarzastego.
Marszałek Sejmu prezentował się jako mąż stanu, deklarując: "Koalicja będzie na pewno rządziła do końca tej kadencji i zrobię wszystko z partnerami, żeby powtórzyło się to również w następnej." Wypowiedzi te utrzymane były w poważnym i zdecydowanym tonie.
Niespodziewane "Howgh!"
Sytuacja zmieniła się dramatycznie, gdy Anita Werner, usiłując przejść do kolejnego tematu, została zaskoczona nagłą zmianą tonu polityka. Czarzasty, najwyraźniej znudzony własną powagą, niespodziewanie wykrzyknął:
"Howgh! Indianie tak mówili: howgh! Pamiętam – 'Winnetou', May"
Marszałek Sejmu, nawiązując do bohatera powieści Karola Maya, energicznie podniósł dłoń w geście na "indiański wzór".
W studiu zapanowała głęboka, niezręczna cisza. Dziennikarka, przyzwyczajona do politycznych zawiłości, zaniemówiła, nie wiedząc, jak zareagować na ten nagły dowcip. Marszałek Sejmu, z kolei, był wyraźnie rozbawiony własnym żartem. Dopiero po chwili obiecał: "Dobra, już będę poważny", co pozwoliło Werner szybko zmienić temat i skierować rozmowę na tory wydawnicze.
Dlaczego "Howgh" to obraźliwy stereotyp?
Chociaż okrzyk "Howgh!" jest powszechnie kojarzony w kulturze europejskiej ze scenami z Dzikiego Zachodu i często błędnie interpretowany jako indiańskie powitanie lub "rzekłem", jest to fraza spopularyzowana przez fikcję (przede wszystkim przez Karola Maya), która ma niewiele wspólnego z autentycznymi językami rdzennych Amerykanów.
Współcześni eksperci oraz sami rdzenni Amerykanie uznają to słowo za szkodliwy i rasistowski stereotyp. Używanie go w żartach lub w celu naśladowania ma charakter karykaturalny i przyczynia się do utrwalania krzywdzących wizerunków. Włodzimierz Czarzasty, choć być może nie miał złych intencji, a jedynie chciał rozładować atmosferę, nieświadomie popełnił błąd, sięgając po frazę, której należy unikać ze względu na jej obciążenie kulturowe.
Incydent ten jest przestrogą dla polityków i osób publicznych, pokazując, jak łatwo można przekroczyć granicę między żartem a utrwalaniem obraźliwych stereotypów.