Była już prawie 22:00, kiedy ksiądz z ministrantami wparowali do bloku. Ludzie łapali się za głowy
Tradycyjne wizyty duszpasterskie, zwane kolędą, są nierozłączną częścią świątecznego okresu dla wielu rodzin. Ten zwyczaj zwykle kojarzy się z ciepłymi rozmowami przy herbacie, wspólnym błogosławieństwem i serdeczną atmosferą. Jednak nie zawsze, bo wizyta księdza o późnej godzinie może stać się zmorą rodziców kładących dzieci do snu.
Nocne dzwonienie domofonu
W grudniowy wieczór pan Maciej wraz z rodziną szykował się do zasłużonego odpoczynku po całym dniu. Jak opisał w liście do portalu trojmiasto.pl, atmosfera w mieszkaniu była już spokojna, jego syn właśnie kładł się spać, a żona usypiała półroczną córeczkę. Nagle ciszę przerwał donośny dźwięk domofonu, który zabrzmiał… kilkukrotnie.
Mężczyzna zerwał się, by wyłączyć urządzenie i upewnić się, kto stoi na dole. Ku jego zdziwieniu, pod klatką pojawili się ministranci wraz z proboszczem, gotowi odwiedzić mieszkańców w ramach kolędy. Moment ten wzbudził w panu Macieju mieszankę zaskoczenia i irytacji, bo była to godzina, gdy większość sąsiadów przygotowywała się już do snu.
Kartka z prośbą o ciszę
Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli. Kiedy jeden z sąsiadów wpuścił ministrantów do klatki, zaczęli oni chodzić od mieszkania do mieszkania, pukając i dzwoniąc. Pan Maciej, mieszkający na pierwszym piętrze, nie miał zbyt wiele czasu na reakcję.
Jak sam opisał, w pośpiechu złapał kartkę i zapisał na niej: „nie dzwonić”. Zorientował się jednak, że to nie wszystko, bo jeśli nie dzwonić, to może pukać. Dlatego dopisał jeszcze: „nie pukać”. Ta krótka, ale stanowcza wiadomość przyklejona na drzwiach wejściowych okazała się skuteczna, ministranci odpuścili dalsze odwiedziny.
Gdzie leży granica tradycji?
Z zapowiedzi parafii wynikało, że kolęda miała się odbywać w godzinach 17:00-21:00, z prośbą o wyrozumiałość w przypadku ewentualnych opóźnień. Jednak w praktyce wizyty rozpoczęły się o wiele później, co wywołało lawinę komentarzy wśród internautów, dużo mniej wyrozumiałych dla pomysłodawców nietypowej pory.
Proboszcz z ministrantami pojawili się kwadrans przed 22:00 pod blokiem pana Macieja. Ta historia to nie tylko anegdota z życia jednego mieszkańca Trójmiasta, ale także sygnał, że we współczesnym świecie nawet najpiękniejsze zwyczaje muszą uwzględniać rytmy codziennego życia i granice domowego spokoju.