Ewakuacja 200 domów. Zagrożenie bombowe. Koszmarna noc w Wielkiej Brytanii
Noc, która miała być spokojna, zamieniła się w koszmar. Setki rodzin nagle musiały opuścić swoje domy, gdy alarmy bombowe rozbrzmiały w całej okolicy. Ludzie w pośpiechu zbierali najpotrzebniejsze rzeczy, dzieci płakały, a ulice wypełniły policyjne radiowozy z włączonymi syrenami. Nikt nie wiedział, czy wróci do domu przed świtem. Spokój zniknął w mgnieniu oka, a domy stały się pułapką.
Noc zmieniła się w koszmar. Ewakuacja domów
Początkowe chwile po ogłoszeniu ewakuacji były pełne chaosu i napięcia. Wyobraźcie sobie nagłą, alarmową komendę: „Opuszczamy domy, natychmiast!”. W kilka minut ulice wypełniły się zdezorientowanymi ludźmi — jedni biegli do samochodów, inni chwycili dzieci i zwierzęta domowe, jeszcze inni targali torby z rzeczami, próbując ruszyć w nieznane. W rozmowach między sąsiadami słychać było panikę: jedni pocieszali dzieci, inni z przerażeniem pytali, co się dzieje. Jedna z rodzin — jak relacjonują media — dosłownie zeskoczyła z łóżek, ubrała się i wybiegła z mieszkania, nie mając pojęcia, czy wróci.
Zapanowała atmosfera totalnego zagrożenia: nikt nie wiedział, czego się spodziewać — czy to realna bomba, czy fałszywy alarm. W tym chaosie trudno było zachować zimną krew. „Nie wiedziałem, co robić — włożyłem byle co na siebie i wybiegłem”, relacjonował jeden z młodych mieszkańców, cytowany przez media.
Wiele osób zabrało tylko najpotrzebniejsze rzeczy — dokumenty, portfele, leki, telefon. Zdarzały się też historie wyjęte ze snu: pobudka w środku nocy, nerwowe pakowanie, pośpiech, łzy. Sąsiedzi, którzy dotąd znali się jedynie z widzenia, stali ramię w ramię, wspierając się w szoku i niepewności. Dzieci płakały, nie rozumiejąc, co się dzieje, dorośli starali się uspokajać te małe głowy. I choć nikt — ani mieszkańcy, ani służby — nie chciał używać słowa „terror”, strach był namacalny, a adrenalina gęsta.
Przez kilka długich godzin ulice były puste, a domy — opuszczone. Nawet gdy ogłoszono, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla całej okolicy, wielu mieszkańców wciąż nie zdecydowało się wrócić. W głowach wciąż pobrzmiewał huk, migające światła, widok policyjnych kordonów i pytanie, czy to już koniec.
Dramatyczna noc w Wielkiej Brytanii
Dopiero po kilku godzinach — gdy służby rozpoczęły operację neutralizacji zagrożenia — ujawniono, gdzie miała miejsce dramatyczna ewakuacja. Okazało się, że cała akcja odbyła się w mieście Derby, położonym w hrabstwie Derbyshire, w środkowej Anglii. Akcja policyjna została przeprowadzona po tym, gdy funkcjonariusze wkroczyli na posesję przy ulicy Vulcan Street — to tam znaleziono podejrzane materiały mogące posłużyć do produkcji materiałów wybuchowych.
Z uwagi na to, że strefa objęła około 200 domów, ewakuacja objęła też okoliczne ulice — m.in. Shaftsbury Crescent, Reeves Road, część Harrington Street, Baseball Drive i Cambridge Street. Na czas działań służb wyłączono z ruchu cały obszar, a mieszkańcom kazano opuścić domy. Jako punkt tymczasowego schronienia wskazano ośrodek prowadzony przez Salvation Army przy Osmaston Road — oferowano pomoc, schronienie, a także wsparcie dla osób starszych, z chorymi lub zwierzętami.
Służby uspokajały — to nie jest incydent o charakterze terrorystycznym, a materiały znalezione w domu mają być neutralizowane przez wyspecjalizowaną jednostkę. Mimo to, to co wydarzyło się tej nocy, wyryło się w pamięci mieszkańców — i na długo pozostanie cieniem nad tym spokojnym do tej pory miastem.
Dwóch zatrzymanych Polaków
Chwile później media obiegła informacja, która dodała sprawie nowego wymiaru — aresztowano dwóch mężczyzn. To właśnie ich dom przy Vulcan Street stał się epicentrum dramatycznych wydarzeń. Jeden z nich ma około 40 lat, drugi — około 50. Oboje są obywatelami Polski.
Policja potwierdziła, że zatrzymania miały miejsce podczas realizacji nakazu przeszukania, który został wydany na podstawie wcześniej zebranych informacji o „podejrzanych materiałach” znajdujących się w tym domu. Mimo to — jak podano oficjalnie — sprawa nie jest traktowana jako akt terroru. Funkcjonariusze zastrzegli, że nie ma szerokiego zagrożenia dla społeczności, a ewakuacja była środkiem ostrożności.
Zatrzymani pozostają w areszcie, a władze prowadzą dalsze czynności — sprawdzają, czy w domu nie znajduje się więcej niebezpiecznych substancji. Na razie rejon jest objęty kordonem, a specjaliści z jednostek saperskich przeprowadzili kontrolowany wybuch, by upewnić się, że nie doszło do natychmiastowego zagrożenia