Fałszywi kontrolerzy chodzą po domach. Wydano specjalne ostrzeżenie
Nowy numer na podszywanie się pod urząd państwowy ma prosty scenariusz: dzwonek do furtki, identyfikator na smyczy i pewny głos – „kontrola z Urzędu Regulacji Energetyki, prosimy wpuścić”. Tylko że… URE żadnych domowych kontroli fotowoltaiki nie prowadzi i nigdy nie prowadziło. To oficjalny komunikat. Oszuści próbują wejść na teren, obejrzeć licznik, zebrać dane, a czasem „namówić” do podpisu. Brzmi wiarygodnie? Właśnie o to chodzi.
Jak działają „inspektorzy” i gdzie już pukają
Według serii ostrzeżeń media i lokalne służby sygnalizują wzmożone wizyty rzekomych kontrolerów PV. Schemat bywa podobny: dwie osoby podające się za ekipę „z urzędu”, presja czasu i prośba o dostęp do instalacji. Tymczasem URE jasno wyjaśnia, że legalne oględziny mikroinstalacji wykonują wyłącznie operatorzy systemów dystrybucyjnych (twoja spółka dystrybucyjna) – i to zawsze w co najmniej dwuosobowym zespole, po okazaniu imiennego upoważnienia i legitymacji służbowej wydanych przez firmę energetyczną, nie przez URE. Każdą próbę podszycia się zgłaszamy policji.
Sygnały o fałszywych kontrolach pojawiły się m.in. na Mazowszu, gdzie policja ostrzegła mieszkańców przed „urzędnikami” domagającymi się wejścia na posesję. Ten sam mechanizm opisują ogólnopolskie redakcje – ostrzeżenia wracają falami, szczególnie przed świętami, gdy wielu z nas jest rozkojarzonych. Jeśli chcesz zobaczyć, jak oszuści wykorzystują sezon i rutynę, przypominamy nasz przegląd sztuczek „na rachunek i dopłatę”
Co mówią urzędnicy i jak rozpoznać próbę oszustwa
URE wprost: „Regulator nie prowadzi i nigdy nie prowadził kontroli instalacji fotowoltaicznych”. Kontrole PV – jeśli w ogóle – realizuje twój operator sieciowy (OSD), a nie urząd. Zasada numer jeden: nie dzwonimy na numer podany przez rzekomego kontrolera. Weryfikujemy samodzielnie – na stronie OSD lub poprzez oficjalne kanały kontaktu URE – i pytamy, czy zaplanowano wizytę. Zasada numer dwa: żadnych podpisów „od ręki”, żadnego okazywania dokumentów tożsamości nieznanym osobom, żadnych zdjęć licznika na żądanie. Zasada numer trzy: identyfikatory się sprawdza, nie „ogląda” – prawdziwy kontroler ma imienne upoważnienie, legitymację i jest zapowiedziany.
Dlaczego to ważne dla całej sieci? Bo rzetelne, zapowiedziane kontrole (prowadzone przez OSD) są elementem bezpieczeństwa systemu – niezgłoszone urządzenia czy instalacje przekraczające parametry mogą szkodzić innym odbiorcom. Ten argument oszuści lubią powtarzać, by brzmieć wiarygodnie. Różnica jest jedna: prawdziwa ekipa działa w procedurze i zostawia ślad w systemie, fałszywa – w twojej pamięci i, niestety, w portfelu.
Co zrobić „tu i teraz”: szybka ściągawka i przydatne linki
Po pierwsze: nie wpuszczaj niezweryfikowanych osób. Poproś o nazwiska i nazwę firmy, zamknij furtkę i oddzwoń – ale wyłącznie na oficjalny numer twojego OSD lub na infolinię urzędu, którą znajdziesz samodzielnie na stronie. Po drugie: dokumentuj próbę (zdjęcie identyfikatorów z dystansu, notatka z godziną), a następnie zgłoś sprawę policji. Po trzecie: uprzedź sąsiadów – oszuści często „idą ulicą”. Jeśli już coś podpisałeś, natychmiast skontaktuj się z rzecznikiem konsumentów albo UOKiK i złóż zawiadomienie.
Jeśli potrzebujesz kontaktów do urzędu i informacji o nadużyciach na rynku energii – praktyczny przewodnik i dane teleadresowe URE są tu: ure.gov.pl – „Nadużycia na rynku energii elektrycznej”.
Czy to tylko chwilowa fala, czy nowy „standard” podszywek pod zieloną energię? Rosnąca popularność fotowoltaiki sprawia, że staje się ona łakomym kąskiem dla naciągaczy. Pytanie brzmi, czy nauczymy się traktować każdy niespodziewany dzwonek jak test czujności. My sprawę monitorujemy – a jeśli mieliście taką wizytę, dajcie znać. Jedno jest pewne: legitymację można podrobić, ale zdrowego rozsądku – nie.