Prokuratura Krajowa wydała komunikat. Postawiono zarzuty i aresztowano trzecią osobę ws. dywersji na kolei
Śledztwo w sprawie dywersji na kolei nabiera tempa. Prokuratura Krajowa poinformowała dziś o zarzutach dla trzeciej osoby – Wołodymyra B. – i decyzji sądu o areszcie. Według śledczych miał pomagać sprawcom sabotażu na linii Warszawa–Dorohusk. To zwrot w sprawie, która elektryzuje opinię publiczną od połowy listopada i odsłania kulisy długofalowej operacji przeciw infrastrukturze kolejowej.
Od „wybuchowej” nocy do aresztu: jak doszło do przełomu
Wszystko zaczęło się 15–16 listopada, gdy na odcinku linii nr 7 doszło do uszkodzeń torów i trakcji – m.in. w rejonie stacji Mika pod Garwolinem oraz pod Puławami (Gołąb). W grę nie wchodził zwykły wandalizm: prokuratura od razu mówiła o aktach dywersji wymierzonych w newralgiczne połączenia. Operacyjnie w sprawę weszły ABW i CBŚP, a w tle przewijał się wątek obcego wywiadu.
Choć w poprzednich dniach trzech z czterech zatrzymanych Ukraińców przesłuchano „tylko” jako świadków i zwolniono, dzisiejszy komunikat przestawia wajchę: śledczy wskazują, że Wołodymyr B. miał ułatwić Oleksandrowi K. i Jewhenijowi I. wykonanie zadań dywersyjnych. To ten moment, gdy z policyjnego puzzla wyłania się rola „łącznika” – kogoś, kto nie detonuje, ale wie, komu otworzyć drzwi i gdzie zawieźć.
Serce sprawy: zarzuty, daty, nazwiska i „proces rozłożony na lata”
Prokuratura Krajowa precyzuje: Wołodymyr B. usłyszał zarzut pomocnictwa w aktach dywersji z 15–16 listopada. Dziś sąd zastosował areszt. Wątek ma wymiar transgraniczny — według ustaleń, działania sprawców mogły być realizowane „na rzecz obcego wywiadu”. Wcześniej media opisywały też napięcie na linii ABW–prokuratura po pierwszych decyzjach o braku zarzutów dla części zatrzymanych; dzisiejszy areszt pokazuje, że materiał dowodowy gęstnieje z dnia na dzień.
"To był proces rozłożony na lata” – mówił rano wiceszef MSWiA Czesław Mroczek, wskazując na ślady przygotowań, które miały poprzedzać listopadowe ataki. W praktyce może chodzić o siatkę kontaktów, numery i karty SIM aktywowane dawno temu, a wykorzystywane dopiero dziś. To nie są filmowe fajerwerki, tylko cierpliwa inżynieria chaosu – od rozpoznania terenu po logistykę wyjazdów. Kontrast liczb robi wrażenie: kilka sekund sabotażu kontra setki godzin śledczej układanki.
Co dalej: biegli, monitoring i polityka bezpieczeństwa szyn
Na stole śledczych leżą teraz „twarde” materiały: ślady z miejsc zdarzeń, dane telekomunikacyjne, nagrania z kamer i odczyty z urządzeń kolejowych. Biegli będą składać to w całość – z metra na metr – by odpowiedzieć na dwa pytania: jak doszło do sabotażu i kto jeszcze pomagał. Jeśli prokuratura potwierdzi wątek obcego wywiadu, sprawa wejdzie na poziom kontrwywiadowczy, a nie tylko kryminalny.
Równolegle pojawia się wątek systemowy: czy infrastruktura na krytycznych odcinkach nie wymaga dodatkowych warstw ochrony – od patroli po inteligentny monitoring i geofencing dla ekip technicznych. To może oznaczać kosztowne, ale konieczne aktualizacje procedur. I jeszcze pytanie, które wisi nad sprawą od pierwszej nocy: czy dywersja na kolei była jednorazowym testem, czy elementem dłuższego scenariusza?