Przeżyła śmierć kliniczną. Widziała ostatnią rzecz, jakiej możecie się spodziewać
Wyobraź sobie, że zasypiasz spokojnie, a następnego dnia słyszysz, jak lekarze walczą o Twoje życie. Dokładnie to przeżyła 57‑letnia piosenkarka Paty Muñoz, która podczas rutynowego zabiegu po prostu „opuściła ciało”. Z perspektywy tej granicy między życiem a śmiercią opowiedziała o wizji, którą nazywa „piekłem”. Ale co tak naprawdę oznacza termin „śmierć kliniczna” i jak wyglądała jej walka o powrót? W tym artykule zagłębimy się w temat – bo może to być bliżej niż myślisz.
Gdy życie wisiało na włosku
Pochodząca z Meksyku piosenkarka Paty Muñoz przeszła w 2019 roku zabieg plastyczny, który miał być standardowym, szybkim rozwiązaniem. Okazało się jednak, że podczas operacji nastąpiły poważne komplikacje – doszło do zatrzymania krążenia, a lekarze musieli ją reanimować. O wszystkim opowiedziała w “The Mirror”.
W jej słowach: „to było takie miejsce, pełne błota, z wystającymi głowami jak w horrorze”. Sama operacja i jej następstwa przekonały ją, żeby zrezygnować z kolejnych interwencji chirurgicznych i wziąć się za życie bardziej na serio.
W medycznych terminach mówimy tu o doświadczeniu tzw. NDE (ang. near‑death experience, czyli doświadczenie blisko śmierci) – stan, w którym funkcje mózgu są poważnie ograniczone, często dochodzi do wyrzutu neuroprzekaźników, co może prowadzić do żywych wizji lub przeżyć mistycznych. W jej przypadku oprócz fizycznego ryzyka była też „krótka podróż” poza granice życia, czego mogła nie w pełni kontrolować.
Co „jest za zasłoną”? Relacje o śmierci klinicznej
W literaturze na temat tego, co osoba może zobaczyć lub poczuć przy śmierci klinicznej, przewija się kilka charakterystycznych motywów: tunel światła, spotkanie ze zmarłymi bliskimi, poczucie absolutnego spokoju albo… dramatyczna wizja zagrożenia i piekła. W przypadku Paty akurat ten drugi wariant: doświadczyła czegoś, co sama określiła jako „piekło”.
Badania naukowe sugerują, że wiele z tych doświadczeń może mieć podłoże neurologiczne – choć oczywiście nie wykluczają one wymiaru duchowego. Zmiany w czynności mózgu, niedotlenienie, wpływ leków znieczulających – wszystko to może wpłynąć na bardzo intensywne wrażenia wewnętrzne.
Paty opowiada: „Trudno było mi wyjść z narkozy… Choć trwało to krótko, wiązało się z niewielkim ryzykiem” – i tutaj można odczytać ważny element: choć zabieg miał być standardowy, pacjent/ka zawsze wchodzi w niejasną sferę ryzyka, której nie widać na co dzień.
Co z tego wynika dla nas? Lekcja dnia codziennego
Po tak dramatycznym doświadczeniu Paty postanowiła radykalnie zmienić styl życia: odrzuciła kolejne operacje plastyczne, ograniczyła palenie i zaczęła dbać o dietę. To bardzo ludzka reakcja – kiedy staje się uświadomionym, że życie może zawisnąć na włosku, warto przemyśleć, czy naprawdę chcemy je „marnować”.
Dla czytelnika oznacza to: nie ignorujmy sygnałów, nie zakładajmy, że „jakoś to będzie”. Śmierć kliniczna to nie tylko temat dla filmów czy plotek – to fizjologiczny stan, w którym nasze ciało i umysł reagują w ekstremalny sposób. Jeśli więc odkładasz badania, ignorujesz objawy, decydujesz się pochopnie na zabieg – zobacz, że bycie świadomym własnego zdrowia to nie fanaberia, tylko rozsądek.
Zostawiam Cię z pytaniem: A jakie masz swoje „domowe spa w pięć minut” – taki mały rytuał, który ułatwia Ci zadbać o siebie, zanim przyjdzie moment, przy którym naprawdę trzeba będzie. Bo nawet jeśli piekło to metafora – czasem chodzi o to, by zobaczyć, jak kruche jest życie.