Wydarzenia Gwiazdy Dieta Finanse Zdrowie
Obserwuj nas na:
GorąceTematy.pl > Wydarzenia > Były szef AW przedstawił swoje stanowisko „To jest wojna”.
Kamil  Świętek
Kamil Świętek 20.11.2025 16:06

Były szef AW przedstawił swoje stanowisko „To jest wojna”.

Były szef AW przedstawił swoje stanowisko „To jest wojna”.
Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Temat wprowadzenia w Polsce stanu wyjątkowego powraca z nową siłą, a słowa byłego szefa Agencji Wywiadu – „To jest wojna” – wybrzmiewają dziś wyjątkowo mocno. W obliczu narastających napięć i ostrzeżeń ze strony służb bezpieczeństwa rząd może stanąć przed decyzją, która radykalnie zmieni życie każdego obywatela. Ograniczenia w przemieszczaniu się, pełna kontrola komunikacji, zakaz zgromadzeń i zamrożenie części praw obywatelskich – to tylko część konsekwencji, jakie niesie ze sobą stan wyjątkowy. Co dokładnie mogłoby się wydarzyć i jak wyglądałaby codzienność Polaków w takim scenariuszu?

Narastające zagrożenie

Stan wyjątkowy to najbardziej stanowcza forma reagowania państwa na zagrożenia, dająca rządowi szerokie instrumenty kontroli i szybkiego działania. Eksperci wskazują, że w sytuacji, gdy bezpieczeństwo terytorialne, cyberbezpieczeństwo oraz integralność granic podlegają ciągłym testom, rząd może uznać, że bez dodatkowych uprawnień nie będzie w stanie skutecznie przeciwdziałać eskalacji napięć. 

Coraz głośniej mówi się o tym, że w przypadku dalszych incydentów, prób destabilizacji czy wzrostu liczby prowokacji, decyzja o ogłoszeniu stanu wyjątkowego może okazać się nie tylko rozważana, ale wręcz konieczna. Kluczowe pytanie brzmi, jak szeroko wykorzystano by te uprawnienia – i na ile dotknęłyby one życia zwykłych obywateli.

Dlaczego stan wyjątkowy może stać się realnym narzędziem?

Stan wyjątkowy to najbardziej stanowcza forma reagowania państwa na zagrożenia, dająca rządowi szerokie instrumenty kontroli i szybkiego działania. Eksperci wskazują, że w sytuacji, gdy bezpieczeństwo terytorialne, cyberbezpieczeństwo oraz integralność granic podlegają ciągłym testom, rząd może uznać, że bez dodatkowych uprawnień nie będzie w stanie skutecznie przeciwdziałać eskalacji napięć. 

Coraz głośniej mówi się o tym, że w przypadku dalszych incydentów, prób destabilizacji czy wzrostu liczby prowokacji, decyzja o ogłoszeniu stanu wyjątkowego może okazać się nie tylko rozważana, ale wręcz konieczna. Kluczowe pytanie brzmi, jak szeroko wykorzystano by te uprawnienia – i na ile dotknęłyby one życia zwykłych obywateli.

Jak mogłoby zmienić się życie Polaków?

Ewentualne wprowadzenie stanu wyjątkowego oznaczałoby natychmiastową zmianę zasad funkcjonowania społeczeństwa. Dla obywateli mogłoby to oznaczać mocno ograniczoną swobodę przemieszczania się, zaostrzone kontrole, obowiązek posiadania dokumentów oraz wyraźne ograniczenia w organizowaniu zgromadzeń i wydarzeń publicznych. 

Możliwa jest także intensyfikacja nadzoru nad komunikacją, mediami i internetem, co niektórzy odbiorą jako konieczny krok w walce z dezinformacją, a inni – jako zagrożenie dla wolności słowa. To wszystko prowadzi do fundamentalnego pytania, czy Polska jest gotowa na tak poważne zmiany i jakie byłyby rzeczywiste konsekwencje dla życia codziennego milionów mieszkańców.

Jakie zmiany mogłyby nastąpić

Były szef Agencji Wywiadu, Andrzej Derlatka, w TVP Info stwierdził, że „to jest wojna” i zaapelował, by przestać się „cackać” – według niego Polska stoi przed realnym zagrożeniem i potrzebuje stanu wyjątkowego na wschodniej granicy. 

Derlatka zaproponował wykorzystanie systemów takich jak ECHELON do monitoringu komunikacji — uważa, że telekomy powinny współpracować z służbami i lokalizować użytkowników telefonów, bo to umożliwi wykrywanie m.in. sterowania dronami przez sygnały radiowe. 

Z drugiej strony, wiceminister spraw wewnętrznych mówi wyraźnie, że nie ma tematu stanu wyjątkowego przy granicy — według niego takie pomysły to narracje polityków, którzy chcą siać strach.

GorąceTematy.pl
Obserwuj nas na: