Tragiczne skutki wyprzedaży w Auchan! Klienci szarpali się o zabawki
6 grudnia sklepy Auchan zamieniły się w arenę, na której klienci walczyli o… miniaturowe samochodziki. Najnowsza kolekcja Hot Wheels wywołała taki wybuch emocji, że w ruch poszły łokcie, kartony, a nawet całe wózki. Nagrania z przepychanek obiegły sieć i wywołały istną burzę komentarzy.
Hot Wheels za 11 zł? I zaczęło się piekło
Nikt nie spodziewał się, że mikołajkowy poranek w Auchan przebiegnie pod znakiem takiej adrenaliny. Na półki sklepów trafiła świeżutka, limitowana seria kultowych resoraków Hot Wheels – tych samych, które od lat rozpalają wyobraźnię dzieciaków i… dorosłych kolekcjonerów. Cena? Absurdalnie niska: 11 zł za sztukę. To wystarczyło, by w niektórych sklepach wywołać sceny rodem z filmów katastroficznych.
Hot Wheels to dla wielu fanów coś więcej niż zabawka. To obiekt pożądania, przedmiot kolekcjonerski, trofeum. A gdy w grę wchodzi limitowana edycja – ciśnienie rośnie jak na koncertach największych gwiazd. Tym razem jednak sceną nie była hala muzyczna, lecz alejka z zabawkami.
W sklepach w całej Polsce od rana ustawiały się kolejki. Ludzie przychodzili wcześniej, krążyli wokół palet, a niektórzy – jak twierdzą świadkowie – obserwowali dostawy niczym zawodowi łowcy okazji. Ale największy rozgłos zdobył sklep Auchan w Lublinie, gdzie emocje eksplodowały jak korek z szampana o północy.
Dantejskie sceny w Lublinie: wyrywanie kartonów i walka o każdy model
Nagranie z lubelskiego Auchan stało się hitem polskiego internetu. Widać na nim tłum ludzi napierających na paletę z jeszcze nierozpakowanymi kartonami. Ktoś chwyta jeden, ktoś drugi – inni próbują wyrwać kolejne z rąk. Atmosfera gęstnieje z minuty na minutę, a wszystko dzieje się przy akompaniamencie trzaskających kartonów i podniesionych głosów.
„To była masakra, ludzie mieli w oczach czysty szał. Jakby rozdawali złoto, a nie zabawki” – opowiada jedna ze świadkiń wydarzenia.
„Widziałem przepychanki, wyrywanie palet, nawet jeden wózek został przewrócony” – dodaje inny klient.
Choć na szczęście nie było informacji o poważnych urazach, wielu internautów żartobliwie określa tę scenę jako „krwawy szał”, który przejdzie do legendy wyprzedaży.
Gdy tylko nagranie trafiło do sieci, rozpętała się burza. Ludzie nie kryli rozbawienia, oburzenia i zażenowania.
Jeden z komentujących napisał:
„Jak wygłodniali się rzucili! Nie wiedziałem, że samochodziki też można ćpać i nie jest to zakazane…”
Kolejny internauta dodał:
„Tak się wziąć upodlić za resoraka.”
I wreszcie krótkie, ale wymowne podsumowanie:
„Jak niedużo trzeba, żeby pozbawić się godności.”
Komentarze w sieci nie milkną: wstyd, śmiech i pytania o organizację
Po tym, jak nagranie obiegło TikToka i Facebooka, pod filmem wylała się fala komentarzy. Jedni żartują, inni pukają się w czoło, a kolejni krytykują sposób organizacji promocji. Widać ogromny rozdźwięk między tymi, którzy widzą w tym beztroski „szał zakupowy”, a tymi, którzy czują zażenowanie.
Ktoś pisze:
„Myślałem, że to Black Friday w Ameryce. A to tylko resoraki za 11 zł.”
Inna osoba komentuje:
„Nie ma co się dziwić, jak taką cenę rzucą. Polak zawsze chce złapać okazję pierwszy.”
Są też tacy, którzy widzą problem w samym sklepie:
„Towar nie powinien być wystawiany tak, że ludzie rzucają się jeden na drugiego. To było do przewidzenia.”
Jedno jest pewne: wideo z Auchan Lublin przejdzie do historii jako jeden z najbardziej spektakularnych mikołajkowych incydentów ostatnich lat.
Czy to zwiastun przyszłych bitew o zabawki?
Jeśli sceny z Auchan czegoś uczą, to tego, że ludzie są gotowi walczyć o okazje bardziej niż kiedykolwiek. Inflacja robi swoje, a limitowane edycje to pokusa dla wszystkich: rodziców, kolekcjonerów i handlarzy. Połączenie tych trzech grup zawsze oznacza emocje, a czasem – jak widać – również chaos.
Zabawki mają przynosić radość, ale 6 grudnia przyniosły coś zupełnie innego: zadyszkę, przepychanki i materiał, który przeszedł do legendy internetu.
Jedno jest pewne: następnym razem, gdy Hot Wheels pojawią się na promocji, sklepy będą musiały przygotować się jak na prawdziwą falę fanów. A klienci… cóż, może też wezmą głęboki oddech, zanim pójdą po „tę jedną jedyną” miniaturkę.