Afera ws. alarmu na Lubelszczyźnie
Z samego rana nad Lubelszczyzną zerwał się niezrozumiały alarm. W wielu gminach zawyły syreny, ludzie patrzyli w niebo, serca biły szybciej — nikt nie wiedział, czy to ostrzeżenie przed atakiem, czy fatalny błąd. Po chwili nadeszła informacja, która ostudziła emocje: to było… wojsko… przez pomyłkę. Cała machina obronna została postawiona w stan gotowości — a powodem okazał się… błąd urzędników?
Mobilizacja armii i podejrzenie zagrożenia
Według informacji, które wcześniej opublikował nasz portal, oddziały Dowództwo Operacyjne RSZ — czyli sztab sił zbrojnych — postawiły w gotowość myśliwce i inne środki obrony powietrznej. To odpowiedź na doniesienia o intensywnej aktywności lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, które — zdaniem dowództwa — mogło zagrażać polskiej przestrzeni powietrznej.
Lotniska cywilne w rejonie Lublina zamknięto, by umożliwić manewry wojskowego lotnictwa. Zwiększono też czujność radarów i systemów obrony powietrznej. W społeczeństwie zapanował strach — syreny alarmowe, komunikaty ostrzegawcze, chaos i niepewność. Wydawało się, że Polska znów żyje wojną, a wielu mieszkańców wschodu kraju gotowało się do ucieczki lub schronienia. Ale… sytuacja miała się rozwinąć zaskakująco.
Alarm był błędem urzędników!
Jak ustalił portal Wirtualna Polska, sygnał o włączeniu syren alarmowych trafił do gmin powiatu lubartowskiego — ale… bez zgody ani komunikatu ze strony Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego ani Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB). Według relacji rzecznika wojewody lubelskiego, sygnał został wysłany z poziomu powiatowego centrum kryzysowego — pracownicy starostwa otrzymali „hasło do uruchomienia syren” i bez dodatkowej weryfikacji przekazali je dalej.
Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego, jak również Rządowe Centrum Bezpieczeństwa nie wydało polecenia uruchomienia syren alarmowych - potwierdza w rozmowie z WP rzecznik wojewody lubelskiego Marcin Bubicz.
Starosta lubartowski przyznał, że próbowano potwierdzić komunikat — ale bezskutecznie. Mimo to alarm został aktywowany, a syreny zawyły w gminach: Lubartów, Firlej, Ostrów Lubelski, Uścimów, Michów, Niedźwiada i Abramów. Wójtowie, burmistrzowie i inni urzędnicy tłumaczyli, że reagowali zgodnie z procedurami — dlatego uznali, że trzeba włączyć syreny. W mediach społecznościowych pojawiły się apele o spokój, ale również głosy oburzenia: ludzie pytali — dlaczego nikt nas nie ostrzegł, dlaczego syreny wyły bez powodu? Później alarm został odwołany — a służby przyznały, że nie stwierdzono faktycznego zagrożenia.
Samowolka w imię ostrożności
Całe zajście — choć być może miałoby usprawiedliwienie w nadmiernej ostrożności — to przykład chaosu i złamania procedur. Syreny miały być uruchamiane tylko po potwierdzeniu zagrożenia przez odpowiednie centralne instytucje (Wojewódzkie Centrum Kryzysowe albo RCB). Tymczasem decyzję podjął… powiatowy urząd, bez upewnienia się, czy komunikat jest prawdziwy.
Moi pracownicy przekazali mi, że dostali taki sygnał z innego powiatu, że jest hasło do uruchomienia syren. Próbowali to potwierdzić, ale ta informacja nie potwierdziła się w Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego, więc alarm został odwołany. Być może była to próba dezinformacji - przypuszcza w rozmowie z WP starosta lubartowski Jan Sławecki.
To prowadzi do pytania — czy system alarmowy w naszym kraju jest bezpieczny i odporny na błędy. Gdy dźwięk syreny pojawia się bez jasnego kontekstu, mieszkańcy tracą zaufanie: część reaguje paniką, inni ignorują alarm — co może w realnym zagrożeniu kosztować życie. W regionach, które ostatnio doświadczały realnych ataków (np. przez drony), taki fałszywy alarm osłabia gotowość i skuteczność reagowania.
Ponadto — jeśli kryzysowe decyzje mogą zapadać na poziomie powiatów, bez kontroli centralnych, system staje się rozdrobniony i podatny na dezinformację lub pomyłki. Tak jak w tym przypadku: „hasło” z jednego powiatu przekazano do drugiego — i gotowe. Podsumowując — to nie jest zwykły błąd. To samowolka systemu, który powinien działać jak precyzyjne, skoordynowane narzędzie obronne — a zamienia się w narzędzie chaosu. Polska została poderwana do alarmu… przez urzędników zamiast przez realne zagrożenie.