Autobus stanął w płomieniach. W środku był kierowca i pasażerka
Pożar autobusu na Dolnym Śląsku znów przypomniał, jak cienka bywa granica między rutyną a dramatem. W środku była pasażerka razem z kierowcą. Co się wydarzyło i jaki był finał tego zdarzenia?
Co się wydarzyło?
Pożar autobusu wybuchł we wtorek przed południem na drodze wojewódzkiej nr 367, czyli na trasie łączącej Kamienną Górę z Ogorzelcem. Pojazd należący do PKS Kamienna Góra realizował regularny kurs międzymiastowy, kiedy nagle, w bardzo krótkim czasie, ogień zaczął obejmować karoserię. Płomienie rozprzestrzeniały się błyskawicznie, a nad szosą uniósł się gęsty, czarny dym, który był widoczny z dużej odległości i wzbudził niepokój innych kierowców oraz mieszkańców okolicznych miejscowości.
Na miejsce natychmiast skierowano liczne zastępy straży pożarnej oraz policję. Ruch w obu kierunkach został wstrzymany, a teren dokładnie zabezpieczono, aby umożliwić służbom bezpieczne działania. W autobusie znajdowały się tylko dwie osoby — kierowca oraz pasażerka — i to dzięki ich szybkiej, zdecydowanej reakcji udało się uniknąć tragedii. Opuścili pojazd dosłownie chwilę przed tym, jak płomienie ogarnęły jego większą część.
Świadkowie podkreślają, że sytuacja rozwijała się niezwykle dynamicznie; niektórzy opisują to, co zobaczyli, jako „ścianę ognia”, która z minuty na minutę stawała się coraz wyższa i bardziej intensywna.
Co udało się ustalić? Policja nie ma wątpliwości.
Co dalej: konsekwencje, procedury i reakcje
Według informacji przekazanych przez Komendę Powiatową PSP w Kamiennej Górze alarm został podniesiony około godziny 11:30. Jak wyjaśnił mł. kpt. Marek Malich, strażacy po przybyciu na miejsce natychmiast przystąpili do działań ratowniczo-gaśniczych, skupiając się zarówno na opanowaniu płomieni, jak i zabezpieczeniu terenu. Najważniejsza wiadomość była jednak uspokajająca — w zdarzeniu nie odnotowano żadnych osób poszkodowanych.
Droga wojewódzka musiała zostać czasowo zamknięta, a ruch wstrzymano na czas akcji. Samo gaszenie ognia oraz późniejsze chłodzenie mocno rozgrzanych elementów autobusu zajęło niemal dwie godziny, ponieważ strażacy musieli mieć pewność, że nie dojdzie do ponownego pojawienia się płomieni.
Równolegle na miejscu pracowali policjanci, którzy rozpoczęli szczegółowe czynności mające ustalić przyczynę zapłonu. Wstępnie brane są pod uwagę różne możliwości: od awarii układu napędowego, po pojawienie się ognia w komorze silnika z innej, jeszcze nieustalonej przyczyny. Ostateczne odpowiedzi w tej sprawie mają dać wyniki ekspertyz biegłych.
Co dalej: konsekwencje, procedury i reakcje
Pożar autobusu to nie tylko spalone blachy. Przewoźnik będzie musiał przejrzeć flotę i dokumentację serwisową, a kierowcy dostaną przypomnienie o procedurach ewakuacji (m.in. natychmiastowe otwarcie drzwi, użycie gaśnic, odsunięcie ludzi od toru ognia i dymu). Służby z kolei sprawdzą oznakowanie odcinka DW367 i czas reakcji jednostek – to standard po każdym zdarzeniu drogowym z udziałem transportu zbiorowego.
Dla pasażerki i kierowcy ta historia kończy się na szczęście bez obrażeń, ale dla mieszkańców to sygnał, by w autobusie zawsze zlokalizować wyjścia awaryjne i gaśnice jeszcze przed ruszeniem w trasę.