Całkowity paraliż Krakowa! Odwołane loty, potężne korki i brak widoczności. To mikrokataklizm!
Tam, gdzie zwykle tętni życie — lotniska, drogi, ulice miasta — dziś panuje cisza przyprawiająca o dreszcze. Niebo przyćmione mgłą, światła latarni rozmyte w gęstej zawiesinie, horyzont znikł… a wraz z nim jakby zniknęła cała aktywność miasta. Nagle wszystko stanęło — przystanki opustoszały, parkingi przypominają puste scenografie, a ludzie poruszają się ostrożnie, niemal po omacku. Kraków w jednej chwili stracił rytm.
Dramat na krakowskim lotnisku
W czwartek wieczorem Port lotniczy Kraków-Balice znalazł się praktycznie poza zasięgiem operacyjnym. Jak informuje port — z powodu fatalnych warunków pogodowych „niektóre operacje lotnicze mogą podlegać zmianom”. Do godziny 20:10 aż 21 lotów zostało przekierowanych na inne lotniska — pasażerowie musieli jechać do Wrocławia, Warszawy, Rzeszowa, Katowic, a część samolotów leciała aż do czeskiej Ostrawy.
Jednocześnie opustoszały drogi i ulice — warunki widoczności były tak kiepskie, że poruszanie się samochodem stało się ryzykowną operacją. Miasto, zwykle rozświetlone latarniami i pełne samochodów, wyglądało jak scena po wyłączeniu prądu — ledwie zarysy budynków, nikłe sylwetki przechodniów i echa kroków.
To nie był tylko pojedynczy incydent — mgła nad Małopolską utrzymywała się przez kilka dni, zakłócając zarówno loty, jak i codzienną komunikację.
Całkowity paraliż Krakowa!
Według komunikatów meteorologów i służb miejskich nad Krakowem nagle zapadła gęsta, dusząca mgła. Widzialność została ograniczona do kilkuset — albo i kilkudziesięciu — metrów. Z uwagi na tak fatalne warunki, lądowanie i start samolotów stały się po prostu niemożliwe. Linie lotnicze i obsługa lotniska podjęły decyzję o przekierowaniu rejsów lub ich odwołaniu.
Dla pasażerów oznaczało to chaos — niektórzy oglądali, jak ich maszyny zataczają kręgi nad lotniskiem w nadziei, że pogoda się poprawi, inni dostawali komunikaty o zmianie miejsca przylotu na zupełnie inne miasto. Wielu mieszkańców i podróżnych utkwiło w mieście bez pewności, czy uda im się dolecieć lub wrócić do domu — komunikacja lotnicza została wywrócona do góry nogami.
Ponadto — miasto dosłownie „zniknęło” z oczu. Mgła zamieniła znane ulice w nieprzeniknioną biel, rozmyła światła, zatarła granice między budynkami. Ci, którzy zmuszeni byli poruszać się po zmroku — pieszo, samochodem czy komunikacją — opisywali to jako surrealistyczne doświadczenie.
Służby biją na alarm
W obliczu pogarszających się warunków meteorologicznych lokalne służby i meteorolodzy apelują o ostrożność. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wraz z miejskimi służbami ostrzegały już wcześniej: mgła miejscami może ograniczyć widoczność do mniej niż 200 metrów — a w najgorszych momentach nawet do 100 metrów.
Kierowcy proszeni są o maksymalne zwolnienie, włączanie świateł i zachowanie szczególnej ostrożności. Władze lotniska podkreślają, że decyzje o odwołaniach lub przekierowaniach rejsów leżą po stronie linii lotniczych — a warunki mogą zmieniać się z godziny na godzinę.
Choć prognozy meteorologiczne sugerują, że sytuacja powinna się poprawić — mieszkańcy i turyści proszeni są o śledzenie komunikatów, sprawdzanie statusu lotów i możliwych utrudnień w transporcie. W takich warunkach każdy krok — czy to na pasie startowym, czy na krakowskiej ulicy — to krok przez mgłę.