Czarzasty z jasnym stanowiskiem w kwestii nieobecności Polski na spotkaniu na szczycie
Polska wypada z pierwszego szeregu rozmów o bezpieczeństwie kontynentu, a w Warszawie wybucha mała wojna na słowa. Marszałek Sejmu wskazuje winnych, prezydencki obóz odbija piłkę, a rząd próbuje gasić pożar słowami o „różnych formatach”. Brzmi jak standardowy spór? Tym razem stawką jest to, czy naprawdę przestaliśmy się liczyć przy najważniejszym stole.
O co tak naprawdę poszło?
W Londynie odbyły się rozmowy przywódców Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec z Wołodymyrem Zełenskim — bez polskiej delegacji. To tzw. format E3 (trio: Londyn–Paryż–Berlin), który tym razem miał dogrywać szczegóły amerykańskiego planu dla Ukrainy. Po spotkaniu mówiono o „krytycznym momencie” i potrzebie zwiększenia presji na Kreml.
Z Warszawy słychać było zgrzyt: Włodzimierz Czarzasty wprost obarczył odpowiedzialnością prezydenta Karola Nawrockiego, mówiąc o „niespójnej polityce zagranicznej”, która ma spychać Polskę na boczny tor. Rządowy przekaz? „To tylko jeden z wielu formatów, w większości jesteśmy obecni”.
To jednak nie wszystko. Całą sytuację zdecydował się skomentować Włodzimierz Czarzasty.
Fakty, cytaty, linki
Czarzasty skrytykował prezydenta dzień po tym, jak Zełenski deklarował gotowość spotkania i wizyty w Polsce, gdy nadejdzie oficjalne zaproszenie. Marszałek dodał, że „Polski nie ma przy stołach, gdzie decyduje się o przyszłości Ukrainy i Europy”. Relacjonowała to Interia, przytaczając też odpowiedź KPRM, że kluczowe rozmowy toczą się przez doradców ds. bezpieczeństwa.
Obciążam prezydenta tymi sytuacjami. To jest wyjeżdżanie i prezentowanie polityki zagranicznej niespójnej z rządem, a to doprowadza do tego, że Polska jest oceniana coraz mniej jako poważny partner we wszelkich rozmowach - kontynuował marszałek Sejmu. - Jak można w momencie, gdy nie ma nas w Londynie, znowu wchodzić w spór z prezydentem Ukrainy? - stwierdził Czarzasty.
Sam szczyt w Londynie potwierdziły międzynarodowe serwisy — od AP, które pisało o koordynacji europejskich liderów z Kijowem w sprawie amerykańskiego planu, po polskie media wyjaśniające, że Polska nie uczestniczyła w tym formacie. Kontekst wizerunkowy też nie pomaga Pałacowi Prezydenckiemu.
Jeżeli nie będziemy rozmawiali z prezydentem Ukrainy, jeżeli będziemy odrzucali Ukrainę, to się nie dziwmy, że nie ma nas przy stołach, przy których decydują o przyszłości Ukrainy, przyszłości Europy i w dużej mierze o przyszłości Polski. To jest po prostu nieodpowiedzialne - dodał Czarzasty.
Co z tego wynika?
Co z tego wynika?
Jeśli Polska bywa „kompletnie pominięta” w rozmowach E3+Ukraina, ryzykujemy, że decyzje zapadną bez nas, a my dostaniemy je do parafowania. W praktyce oznacza to mniejszą sprawczość w sprawach granicznych, sankcyjnych i wojskowych — nawet jeśli równolegle działają inne tory dyplomacji (doradcy, NATO, UE). Rząd będzie więc powtarzał: „nie każdy format jest dla nas”, a opozycja — że to wymówka. Prawda leży pośrodku: trzeba umieć być tam, gdzie ważą się główne scenariusze.
Według kuluarowych doniesień, w prezydenckim obozie panuje przekonanie, że zaproszenie do Kijowa „musi paść z równą pompą, co w innych stolicach”. To elegancki sposób na powiedzenie: nie zaginamy karku. Tyle że dyplomacja nie lubi stania w progu. Jeśli kolejny „krytyczny moment” znów przejdzie obok — hasło „Polska kompletnie pominięta” stanie się nie ironią, tylko etykietą przyklejoną na dłużej.