Jest decyzja ws. planu pokojowego. Biały Dom potwierdza
W niedzielę Genewa ma być miejscem, gdzie europejscy gracze i Amerykanie będą szukać „wyjścia awaryjnego” z wojny w Ukrainie. Kuluary mówią, że przy stole pojawią się też ludzie, których jeszcze miesiąc temu nikt by tu nie obstawiał. Co dokładnie mają w teczkach? I czy Kijów będzie miał realny wybór?
Koncert mocarstw w wersji E3
Na rozmowy lecą doradcy ds. bezpieczeństwa z tzw. E3, czyli nieformalnego trójkąta Francja–Niemcy–Wielka Brytania, a do tego dołączą przedstawiciele Ukrainy, UE i USA. Sam fakt, że Rosji przy stole nie będzie, nie jest drobnym szczegółem, lecz fundamentem całego spotkania – sygnałem, że Zachód zamierza wypracować wspólną linię bez udziału Kremla. Z amerykańskiej strony mają pojawić się dwaj wysłannicy Białego Domu: sekretarz stanu Marco Rubio oraz specjalny emisariusz Steve Witkoff. Obecność tak wysokich rangą dyplomatów sugeruje, że nie chodzi o rutynowe konsultacje, lecz o rozmowy, które mogą ustawić ton dalszych działań na miesiące.
Brzmi jak dyplomatyczna „premiera sezonu”? Owszem, bo stawką jest kształt planu pokojowego, który według sygnałów z agencji i europejskich stolic ma zakończyć wojnę szybciej, niż wielu polityków odważyłoby się publicznie przyznać. W tle są różne wizje bezpieczeństwa, naciski wewnętrzne w kluczowych państwach oraz presja czasu, która rośnie wraz z każdym kolejnym miesiącem konfliktu. Spotkanie ma więc być nie tylko próbą zsynchronizowania pozycji Zachodu, ale także testem, czy możliwe jest wypracowanie mapy drogowej, która będzie do zaakceptowania zarówno dla Kijowa, jak i dla największych europejskich graczy.
Co to oznacza?
28 punktów, które ważą tony
Sercem sporu jest amerykański, 28-punktowy szkic porozumienia. Według ujawnionych zapisów Ukraina miałaby zrezygnować z członkostwa w NATO (na stałe), ograniczyć liczebność armii do 600 tys. żołnierzy i oddać Rosji część terytoriów na wschodzie.
W zamian — „gwarancje bezpieczeństwa”, pomoc odbudowową i ścieżkę do UE. Brzmi jak kompromis? Krytycy mówią: raczej kosztowna kapitulacja w białych rękawiczkach. To nie są plotki z Telegramu: szczegóły opisały m.in. Reuters i Axios, a europejscy urzędnicy przyznają, że powstał już europejski „draft” oparty na amerykańskiej propozycji.
To jednak nie wszystko.
Europa hamuje, Kijów liczy
Tu zaczyna się polityka w najczystszej postaci. Część europejskich stolic widzi w planie „punkt wyjścia, który wymaga ciężkiej obróbki” — i równocześnie sygnalizuje, że granice ustępstw Kijowa są już dawno przekroczone. Bruksela powtarza, że „jak kończy się ta wojna, ma znaczenie”, a zgoda na amputację Donbasu z wojskowym kneblem nałożonym na Ukrainę to zbyt wysoki rachunek.
Z Kijowa dobiega inny ton: praca nad kontrpropozycją trwa, ale nic nie jest „przyjęte”. W Genewie usłyszymy więc mniej o „wiecznym pokoju”, a więcej o czerwonych liniach i tym, kto zaryzykuje pierwszy polityczny podpis. A smaczek? Wysłannicy Rubia i Witkoffa mają wziąć udział w rozmowach osobiście — co w praktyce przetestuje, czy „amerykańskie gwarancje” to nowy Budapeszt 2.0, czy jednak coś, co zadziała, gdy Kreml znów podniesie głos. „Nie ma prawa do żadnych koncesji dla agresora” — to europejska mantra, ale mantry rzadko powstrzymują czołgi.