Mama podejrzanego ruszyła z hejtem po zabójstwie Mai. Teraz może zapłacić nawet milion złotych
Brutalne zabójstwo 16-letniej Mai z Mławy wstrząsnęło całą Polską. Gdy rodzina dziewczyny próbowała poradzić sobie z niewyobrażalną stratą, w internecie rozpętała się fala hejtu, której autorką – według ustaleń śledczych – miała być matka głównego podejrzanego. Katarzyna G. odpowie teraz przed sądem za naruszenie dóbr osobistych bliskich zamordowanej nastolatki. Proces ruszy już w grudniu, a stawka jest ogromna – nawet milion złotych odszkodowania.
Zbrodnia, która wstrząsnęła Polską
Pod koniec kwietnia tego roku w Mławie (woj. mazowieckie) zaginęła 16-letnia Maja. Nastolatka wyszła z domu tylko na chwilę – jak mówiła rodzinie, miała spotkać się z kolegą. Gdy jednak nie wracała przez kolejne godziny, a kontakt z nią się urwał, bliscy zgłosili zaginięcie. Rozpoczęto zakrojone na szeroką skalę poszukiwania, w które zaangażowano policję, straż pożarną oraz mieszkańców miasta.
Na początku maja odnaleziono ciało dziewczyny w zaroślach. Stan zwłok nie pozostawiał żadnych wątpliwości – Maja została brutalnie zamordowana. Informacja o śmierci nastolatki poruszyła opinię publiczną i wywołała falę emocji w całym kraju. Wiele osób śledziło każdy nowy komunikat śledczych, licząc na szybkie zatrzymanie sprawcy.
Podejrzenia niemal natychmiast padły na 17-letniego Bartosza G., znajomego Mai. Chłopak w tym czasie zdążył jednak opuścić Polskę – wyjechał na wymianę uczniowską do Grecji. To właśnie tam został zatrzymany przez lokalne służby na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. Sprawa ekstradycji przeciągała się miesiącami, aż wreszcie 5 grudnia grecki sąd wyraził zgodę na przekazanie nastolatka polskim organom ścigania. Bartosz G. ma być sądzony w Polsce, choć na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie zostanie przetransportowany do kraju.
Fala hejtu i tysiące obraźliwych wpisów
Równolegle do śledztwa karnego w sprawie zabójstwa, w internecie rozgrywał się dramat rodziny Mai. Jak ustalił portal O2, matka podejrzanego – Katarzyna G. – po zatrzymaniu syna miała rozpocząć prawdziwą kampanię oszczerstw wobec ofiary i jej bliskich. Kobieta publikowała w mediach społecznościowych obraźliwe wpisy, często posługując się pseudonimami, aby utrudnić identyfikację.
Według ustaleń, takich komentarzy i postów mogło być nawet 10 tysięcy. Ich treść szokowała brutalnością i pogardą. Katarzyna G. miała sugerować, że Maja sama doprowadziła do swojej śmierci, oskarżając ją o narkotyki i rzekomą demoralizację.
„Ofiara sama pozbawiła się życia przez narkotyki. Była okrutnym katem i zdemoralizowaną nastolatką” – to tylko jeden z cytatów, które znalazły się w aktach sprawy. W innym wpisie kobieta pisała: „Maja już nikogo nie skrzywdzi”.
Rodzina zamordowanej dziewczyny odbierała te słowa jako kolejne uderzenie w momencie, gdy próbowała poradzić sobie z żałobą. Niemal wszystkie obraźliwe wpisy zostały zabezpieczone i przekazane sądowi jako materiał dowodowy.
Co więcej, Katarzyna G. miała już wcześniej otrzymać sądowy zakaz publikowania jakichkolwiek treści dotyczących rodziny ofiary w mediach społecznościowych. Zakazu jednak nie respektowała, co dodatkowo obciąża jej sytuację procesową.
Proces cywilny i milionowe roszczenia
16 grudnia w Sądzie Okręgowym w Płocku rozpocznie się proces dotyczący naruszenia dóbr osobistych rodziny Mai. Na ławie oskarżonych zasiądzie właśnie Katarzyna G. Sprawa ma charakter cywilny, ale jej konsekwencje mogą być bardzo dotkliwe. Nieoficjalnie mówi się, że bliscy zamordowanej nastolatki będą domagać się nawet miliona złotych zadośćuczynienia za doznane krzywdy.
Jak informuje O2, sąd miał już zająć hipotekę rodziny G., co sugeruje, że roszczenia finansowe są traktowane bardzo poważnie. Dla rodziny Mai pieniądze nie są jednak celem samym w sobie. Jak podkreślają osoby z ich otoczenia, chodzi przede wszystkim o sprawiedliwość i postawienie wyraźnej granicy wobec internetowego hejtu, który w tej sprawie przybrał niespotykaną skalę.
Proces Katarzyny G. będzie toczył się niezależnie od sprawy karnej jej syna. Oba postępowania pokazują jednak, jak dramatyczne i wielowymiarowe skutki może mieć jedna zbrodnia – nie tylko dla bezpośrednich ofiar, ale także dla całych rodzin, które latami muszą mierzyć się z bólem, oskarżeniami i publicznym linczem.
Sprawa Mai z Mławy stała się symbolem nie tylko brutalnej przemocy wobec młodych ludzi, lecz także destrukcyjnej siły słów publikowanych w internecie. Grudniowy proces może okazać się jednym z ważniejszych głosów w dyskusji o odpowiedzialności za hejt i granicach wolności wypowiedzi.