Nawrocki ma w planach zaskakujące weto! "Podpisałem tę ustawę po raz ostatni"
Prezydent Karol Nawrocki zagrał va banque. W Mińsku Mazowieckim puścił w eter zdanie, które w polityce brzmi jak dźwięk trzaskanych drzwi: „podpisałem tę ustawę po raz ostatni”. Nie zdradził szczegółów, ale dał do zrozumienia, że następne projekty bez szerokiego porozumienia rozbiją się o jego długopis. I to nie przypadkiem.
Miękki uśmiech, twarde veto
To nie jest pierwszy raz, gdy Pałac sygnalizuje, gdzie przebiegają granice jego cierpliwości. Weto — czyli prezydenckie prawo zablokowania ustawy i odesłania jej do Sejmu większością 3/5 — wraca do gry jak bumerang w polskiej polityce i za każdym razem wywołuje te same emocje. Nawrocki chętnie przywołuje konkretne liczby, podkreślając, że podpisał 70 ustaw, a zawetował 13. W odpowiedzi na zarzuty o „wetomat” tylko się uśmiecha, twierdząc, że statystyka przeczy łatkom naklejanym mu przez przeciwników, którzy próbują stworzyć z niego prezydenta działającego wyłącznie na polityczne zamówienie.
Wystąpienie, które odbiło się szerokim echem, padło 14 listopada w Mińsku Mazowieckim i było wyraźnie adresowane do rządu oraz większości sejmowej. Prezydent zapowiedział, że nie podpisze rozwiązań „niebędących wynikiem kompromisu”, co można było odczytać jako ostrzeżenie przed forsowaniem ustaw bez szerokich konsultacji. Ten sygnał miał bardziej polityczną niż formalną wagę — pokazuje, że Pałac zamierza aktywnie zaznaczać swoją rolę w najbliższych miesiącach i nie pozwoli, by jego podpis traktowano jako formalność.
Co planuje Nawrocki?
Liczby, cytaty i punkt ciężkości
Klucz jest w jednym zdaniu: „podpisałem tę ustawę po raz ostatni”. Brzmi jak ultimatum wobec większości, która — jak podkreśla prezydent — dorzuca poprawki „na ostatni moment w komisjach”. Polityczny sygnał jest prosty: bez szerszego porozumienia i realnych konsultacji Pałac będzie wyciągał czerwone kartki.
Jednocześnie Nawrocki odbija piłkę w sprawie łatki „wetomat”, którą Koalicja Obywatelska próbuje przypiąć nawet dedykowaną stroną wetomat.pl: „13 weta kontra 70 podpisów” — wylicza, podkreślając, że blokowanie ustaw jest elementem systemu, a nie fanaberią lokatora Pałacu. To nie tylko polemika z wizerunkiem, ale i test dla koalicji rządzącej: czy dowiezie kompromis ponad klubami, czy będzie liczyć głosy „na styk” i grać na nerwach głowy państwa.
Dla porządku: weto nie kończy sprawy — Sejm może je odrzucić większością 3/5 głosów, ale to w polskich realiach operacja wysokiego ryzyka. W praktyce prezydencka zapowiedź działa jak hamulec bezpieczeństwa dla projektów pisanych „na kolanie”.
Co będzie dalej?
Co dalej i komu to się opłaca
Konsekwencje? Po pierwsze, rząd będzie musiał szerzej negocjować — z opozycją, z samorządami, z partnerami społecznymi. Po drugie, każdy projekt „polaryzacyjny” dostanie dodatkowy filtr w Kancelarii Prezydenta. To opowieść o tym, kto naprawdę ustawia rytm — Sejm uchwala, ale Pałac decyduje, czy na końcu zabrzmi fanfara, czy klakson cofania. Według kuluarowych doniesień doradcy rozważają nawet stałą „listę kontrolną kompromisu”: jeżeli ustawa nie ma poparcia przynajmniej dwóch klubów poza koalicją, ląduje w zamrażarce — politycznej, rzecz jasna.
Jest w tym też odrobina politycznej złośliwości. Im głośniej przeciwnicy mówią „wetomat”, tym bardziej prezydent odczytuje to jako presję, by… weto ograniczać. A presja nie działa. Nowy sezon na Wiejskiej będzie więc prosty jak mem: kto lubi legislacyjne sprinty, niech szykuje się na płotki. A my, wyborcy, zobaczymy, czy hasło „kompromis” znaczy coś więcej niż konferencję prasową i serię haseł w social mediach. Jeśli Pałac utrzyma obecną linię, „weto Nawrockiego” stanie się kluczowym słowem tej jesieni — i przepustką tylko dla ustaw, które przejdą test szerokiego porozumienia.