Polacy zapłacą więcej. Podwyżka, której nikt już nie zatrzyma
Od początku 2026 roku minimalna składka zdrowotna wzrośnie o ponad 37 procent. Miesięcznie będzie to 432,54 zł zamiast obecnych 314,96 zł – czyli o 117,58 zł więcej. Brzmi jak drobna korekta? W skali roku oznacza to ponad 1400 zł dodatkowego kosztu, który poniesie ponad dwa miliony przedsiębiorców.
Weto i polityczny klincz, którego skutki odczują zwykli ludzie
W 2025 roku przedsiębiorcy korzystają z czasowego udogodnienia: składka zdrowotna liczona jest od 75 proc. minimalnej krajowej. Mechanizm jest prosty i przewidywalny – przy płacy 4666 zł składka wynosi 314,96 zł. Dawało to poczucie stabilności po tym, jak Polski Ład wprowadził chaos podatkowy i wymusił radykalne zmiany w budżetach wielu małych firm.
W kwietniu Sejm uchwalił ustawę, która miała utrwalić tę zasadę. Rząd przekonywał, że system stanie się wreszcie czytelny: stała baza, stała stawka, proste planowanie kosztów. Prezydent Andrzej Duda odmówił podpisu. Jako powód wskazał brak konsultacji społecznych oraz wątpliwości konstytucyjne. Zamiast rozmowy między resortami i środowiskami gospodarczymi wybuchła wojna na oświadczenia – premier Donald Tusk oskarżał Pałac Prezydencki o zablokowanie ulgi, prezydent zarzucał rządowi pośpiech i ignorowanie partnerów społecznych. Dyskusja o realnych wydatkach została przykryta przez spór polityczny, a przedsiębiorcy zostali w zawieszeniu.
Powrót starych zasad: wyższa składka staje się faktem
Z powodu braku nowych regulacji od stycznia 2026 roku wraca model sprzed roku: składka liczona od 100 proc. minimalnego wynagrodzenia, bez odliczeń i ulg. Minimalna płaca ma wynieść 4806 zł. Od tej kwoty nalicza się 9 proc. – finalnie 432,54 zł miesięcznie. Różnica to 117,58 zł. Niby niewiele, ale niezależnie od przychodu – nawet jeśli firma zarobi mniej niż minimum lub poniesie stratę – kwotę trzeba zapłacić.
Najbardziej ucierpią osoby rozliczające się według skali podatkowej, podatku liniowego i karty podatkowej. Ryczałtowcy również zapłacą więcej, ponieważ ich składka zależy od przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, a to z roku na rok rośnie. W tym modelu przedsiębiorca nie kupuje „spokoju społecznego” ani dodatkowej ochrony. Płaci tylko dlatego, że prowadzi firmę – inaczej niż pracownik etatowy, za którego składkę finansuje pracodawca.
Co dalej? Właściciele firm liczą koszty, nie obietnice
Według doradców podatkowych i ekspertów rynku pracy skutki będą widoczne szybko: kolejne zawieszenia działalności, przechodzenie na etaty, ograniczanie inwestycji i usług. Zwłaszcza w sektorze mikrofirm – tam, gdzie każdy dodatkowy stały wydatek waży bardziej niż kolejna transakcja. Podwyżka nie ma mechanizmu osłonowego, nie jest powiązana z wynikami firmy i nie uwzględnia sezonowości pracy.
W teorii parlament mógłby odrzucić prezydenckie weto, ale wymagałoby to większości trzech piątych – której nie ma żadna strona sceny politycznej. Rząd nie prowadzi prac nad nową ustawą, a czas działa przeciw przedsiębiorcom. W praktyce oznacza to jedno: wzrost składki już się wydarzył, tylko jeszcze nie trafił na faktury.
Przedsiębiorcy nie proszą dziś o przywileje – chcą przewidywalności. A ta została odłożona na półkę razem z projektem ustawy, której nikt już nie zamierza przywracać.