Pożar kościoła w Boże Narodzenie. Wyszło na jaw, jak zachował się proboszcz
Świątynia przy ul. Kunickiego – wizytówka dzielnicy i punkt spotkań wiernych – nagle stała się czarną sylwetką na tle bożonarodzeniowego nieba. Strażacy pracowali w trzaskającym mrozie, a mieszkańcy z niepokojem śledzili, jak płomienie tańczą po dachu. Co wydarzyło się w środku, jak duże są straty i czy kościół ma szansę szybko wrócić do życia?
Poranek, który zatrzymał święta
Pierwsze zgłoszenie o ogniu w kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego padło w czwartek, 25 grudnia, tuż przed godz. 7. Na miejsce skierowano dziesiątki ratowników; ogień objął konstrukcję dachu, a nad ulicą uniósł się gęsty dym. Wierni, którzy przyszli na poranną mszę, cofnęli się pod bramę – poruszeni, ale bezpieczni. Co ważne, nikt nie został ranny, co potwierdzili służbowo zarówno strażacy, jak i wojewoda.
Wojewoda lubelski Krzysztof Komorski podziękował za „sprawne działania prowadzone przy bardzo niskiej temperaturze”, wskazując na mróz sięgający ok. –10°C. Proboszcz – zachowując zimną krew – miał wyprowadzić z kościoła około 50–60 osób. Ten obrazek z zimowego Lublina to gotowa scena filmowa: parujący oddech, błysk sygnałów i czarne gonty, które iskrzą w świetle latarek.
Co udało się ustalić? Szczegóły są zatrważające.
80 strażaków, 27 zastępów i… jedna prognoza, której nikt nie chciał usłyszeć
Gdy pożar szalał na poddaszu, na dach wjechały podnośniki, a strumienie wody przecinały dym. Według relacji pracowało około 80 strażaków z 27 zastępów PSP i OSP. Ogień udało się opanować, a do wnętrza świątyni – jak informują służby – nie przedostał się żywioł, choć woda z akcji spływała do środka, powodując dodatkowe szkody. Tuż po świętach padły słowa, których nikt nie chciał słyszeć: „prawdopodobna jest rozbiórka” – to fragment komunikatu parafii.
Choć brzmi to dramatycznie, decyzje jeszcze nie zapadły. Archidiecezja lubelska potwierdza skalę strat i dziękuje służbom, podkreślając przy tym, że przyczyny pożaru pozostają nieustalone. Padają słowa o „ofiarnej i kompetentnej” pracy ratowników i „ogromnych stratach”. Równolegle pojawiają się pytania o przyszłość zabytkowej bryły przy Kunickiego: renowacja elementów nośnych, czy wymiana całego dachu? 200 mln dolarów w kontraktach to nie jest budżet, którym dysponuje parafia – tu liczy się każda darowizna i każda decyzja inspektora nadzoru.
Co dalej z kościołem przy Kunickiego?
W drugi dzień świąt strażacy zakończyli działania na miejscu, a eksperci zaczęli liczyć straty i zabezpieczać to, co ocalało. Z nieoficjalnych rozmów wynika, że priorytetem będzie tymczasowe przykrycie dachu, by uniknąć dalszych zalań i degradacji stropów. Ostateczne słowo – konserwator zabytków, ubezpieczyciel i rzeczoznawcy budowlani. Wizerunkowo parafia już zbiera siły: mieszkańcy dopytują o zbiórki, a lokalne profile społecznościowe pulsują pytaniami o powrót nabożeństw.
Sygnał nadziei? Ogień nie wszedł do nawy, a konstrukcja – choć poważnie naruszona – nie poddała się żywiołowi od razu. Jeżeli ekspertyzy to potwierdzą, scenariusz „ratować i odbudować” wygra z najczarniejszą wizją.