Sceny w porcie w Gdyni. Czarny dym i służby w akcji
Wieczór w Gdyni zrobił się nerwowy, gdy nad Portem Wojennym uniósł się gęsty dym. Służby natychmiast ruszyły do akcji, a wojsko wydało pilny komunikat. Co dokładnie płonęło i czy sytuacja wymknęła się spod kontroli? Sprawdziliśmy fakty na miejscu i w źródłach.
Co się wydarzyło na Oksywiu
We wtorek, 9 grudnia, około godziny 20:42 do centrum powiadamiania ratunkowego wpłynęło zgłoszenie o pojawieniu się ognia na terenie Portu Wojennego Gdynia przy ul. Śmidowicza. Alarm dotyczył obszaru, na którym stacjonuje 13. Dywizjon Trałowców będący częścią 8. Flotylli Obrony Wybrzeża. Na miejsce natychmiast skierowano cztery zastępy straży pożarnej – trzy jednostki Państwowej Straży Pożarnej oraz jeden zastęp Wojskowej Straży Pożarnej. Płomienie były widoczne z dużej odległości, co szybko wywołało niepokój mieszkańców i wzmożoną aktywność służb w całym Trójmieście.
Z dostępnych informacji wynika, że ogień udało się opanować w stosunkowo krótkim czasie dzięki sprawnej interwencji służb. Po szybkim zatrzymaniu rozprzestrzeniania się płomieni działania przeszły w fazę dogaszania oraz dokładnego sprawdzania terenu, aby wykluczyć możliwość ponownego pojawienia się ognia. Na ten moment wszystkie źródła zgodnie podkreślają, że sytuacja została opanowana, a służby kontynuowały monitoring miejsca zdarzenia, by zapewnić pełne bezpieczeństwo.
Serce zdarzenia: ogień w zapleczu, nie w sprzęcie
Wojsko zabrało głos jeszcze w trakcie trwających działań gaśniczych, aby jak najszybciej uspokoić mieszkańców i uciąć pojawiające się spekulacje. W oficjalnym komunikacie Marynarki Wojennej precyzyjnie wskazano miejsce powstania pożaru oraz podkreślono, że sytuacja od początku była pod kontrolą. Najważniejsza informacja dotyczyła bezpieczeństwa – nie istniało żadne zagrożenie ani dla ludzi, ani dla kluczowego, specjalistycznego sprzętu znajdującego się na terenie portu.
Jak wyjaśniono, źródłem ognia był kontener socjalny, czyli zaplecze wykorzystywane przez załogi, a nie jakakolwiek infrastruktura bojowa czy elementy uzbrojenia. Do akcji skierowano zarówno strażaków z Państwowej Straży Pożarnej, jak i wojskową formację KPW Gdynia. Dzięki sprawnej współpracy służb pożar udało się szybko opanować, bez potrzeby rozszerzania działań na inne części portu.
Co dalej: ustalenia, procedury i spokój mieszkańców
Po opanowaniu sytuacji służby przeszły do standardowej procedury – zabezpieczenia miejsca i ustalania przyczyn. Kluczowe pytanie brzmi teraz: co doprowadziło do zapłonu w kontenerze socjalnym? Na tę odpowiedź przyjdzie chwilę poczekać, ale już dziś wojsko sygnalizuje, że zdarzenie nie miało wpływu na gotowość operacyjną jednostek. Dla mieszkańców oznacza to jedno: wieczorna panika była zrozumiała, lecz zagrożenie nie rozlało się poza wydzielony fragment zaplecza. Równolegle branżowe serwisy morskie powtórzyły komunikat służb prasowych Marynarki – pożar dotyczył właśnie kontenera, a nie sprzętu. To ważna kropka nad „i” w medialnym szumie.
Czy to koniec historii? Na razie tak – do czasu wyników oględzin i analiz biegłych. Zapytaliśmy ekspertów od bezpieczeństwa pożarowego, co zwykle sprawdza się po takich incydentach: instalacje elektryczne w zapleczu, ewentualne urządzenia grzewcze i procedury BHP. Jeśli służby potwierdzą wstępne ustalenia, Port Wojenny Gdynia szybko wróci do rytmu zwykłej nocy, a mieszkańcy – do spokoju.