Wydarzenia Gwiazdy Dieta Finanse Zdrowie
Obserwuj nas na:
GorąceTematy.pl > Wydarzenia > Skandal na meczu Polska-Holandia. Będzie kara dla Polski?
Alicja Dackiewicz
Alicja Dackiewicz 15.11.2025 20:50

Skandal na meczu Polska-Holandia. Będzie kara dla Polski?

Skandal na meczu Polska-Holandia. Będzie kara dla Polski?
Fot. Wojciech Olkusnich / East News

Wczorajszy incydent na meczu Polski z Holandią na PGE Narodowym wywrócił futbolowy wieczór do góry nogami. Gdy w drugiej połowie na murawę poleciały race, sędzia przerwał grę, a z sektora zorganizowanego dopingu popłynęły niecenzuralne przyśpiewki. PZPN odpowiedział natychmiast oficjalnym komunikatem. Co dokładnie wydarzyło się na trybunach tego meczu i co grozi Polsce za ten wybryk?

Przerwany mecz

Zaczęło się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Stowarzyszenie „To My Polacy”, odpowiadające za zorganizowany doping, ogłosiło, że służby mundurowe nie dopuściły na stadion przygotowanej „patriotycznej oprawy”. Oprawa miała nie spełniać wymogów (m.in. za duży rozmiar i brak zgłoszenia z odpowiednim wyprzedzeniem), co przesądziło o decyzji służb na bramach wejściowych.

W drugiej połowie frustracja części „najgorętszego” sektora trybun wylała się na boisko: kilkanaście odpalonych rac wylądowało na murawie i sędzia musiał zatrzymać grę na kilka minut. Z trybun posypały się gwizdy innych kibiców, a prowadzący doping ostentacyjnie odeszli z flagami jeszcze przed końcem spotkania.

Stanowcza reakcja ze strony PZPN

Polski Związek Piłki Nożnej zareagował natychmiast. W oświadczeniu po meczu z Holandią czytamy: 

Nie akceptuje zachowań łamiących prawo na stadionie. W szczególności nie ma naszej zgody na odpalanie i rzucanie rac - są to działania niedopuszczalne i nie będą przez nas tolerowane.

Związek dodał też, że bezpieczeństwo na stadionie jest priorytetem, a „służby odpowiedzialne za porządek, działając wspólnie z policją, podejmują ostateczne decyzje” i kontrolują, by nie wniesiono niebezpiecznych przedmiotów.
Policja warszawska już przed meczem informowała o wzmożonych działaniach i zasadach zabezpieczenia imprezy masowej, czyli w praktyce to w porozumieniu z organizatorem i służbami stadionowymi zapadają decyzje, co i kto może wejść na obiekt. Tego wieczoru miało to oznaczać brak zgody na wielkogabarytową sektorówkę i bardziej rygorystyczne kontrole.

Takich sytuacji nie powinno być. Proszę sobie wyobrazić, że gramy u siebie baraż, a mamy zamknięty stadion, albo połowę zamkną. Nikomu to niepotrzebne.

Nie gryzł się w język selekcjoner Jan Urban:

Samo odpalenie rac to jedno, ale przerwanie meczu to wyższy stopień przewinienia. Myślę, że skończy się solidną karą finansową, a przy recydywie - groźbą gry przy pustych trybunach.

Ocenił ostro były prezes PZPN i delegat UEFA, Michał Listkiewicz.
 

Wizerunkowy rachunek

W niedługim terminie Komisja Dyscyplinarna międzynarodowych władz może nałożyć na stronę gospodarza kary finansowe, bo przerwanie spotkania przez pirotechnikę jest traktowane poważniej niż samo odpalanie rac na trybunie. 

PZPN grozi wysoka kara finansowa, tym bardziej że nie był to pierwszy raz, kiedy polscy kibice dali znać o sobie, a w przypadku „recydywy” kwoty idą w górę. Nie ma mowy jednak o tym, żeby z takiego powodu doszło do zamknięcia stadionu czy choćby sektora. To nie było zachowanie podszyte jakimiś względami politycznymi czy rasistowskimi, a w takich wypadkach UEFA jest bardzo restrykcyjna - powiedział w rozmowie z PAP Kazimierz Oleszek, który przez wiele lat pełnił funkcję delegata UEFA.

Jedno jest pewne, po wczorajszym incydencie na meczu z Holandią emocje nie opadną szybko. Czy zorganizowany doping zostanie utrzymany w dotychczasowej formule, a „patriotyczne oprawy” wrócą po spełnieniu formalnych wymogów? Na razie piłka jest po stronie PZPN, służb i środowiska kibiców.
 

GorąceTematy.pl
Obserwuj nas na: