Spłonęła szopka bożonarodzeniowa! Strażacy podejrzewają jedno. Szok!
W poniedziałkowy wieczór 29 grudnia w Bolszewie ogień pożarł jedną z najbardziej rozpoznawalnych świątecznych atrakcji miejscowości – szopkę bożonarodzeniową. Drewniana konstrukcja i figurki w środku spłonęły w kilka minut, wzbudzając przerażenie wśród mieszkańców i licznych gapiów. Strażacy walczyli z żywiołem, zanim udało się ugasić płomienie, ale szkody były już ogromne.
- Szczegóły dramatycznego pożaru szopki bożonarodzeniowej w Bolszewie
- Strażacy podejrzewają fajerwerki
- Czy są ranni? Strażacy uspokajają
Szczegóły dramatycznego pożaru szopki bożonarodzeniowej w Bolszewie
Pożar szopki bożonarodzeniowej wybuchł w poniedziałkowy wieczór 29 grudnia w Bolszewie (woj. pomorskie) – miejscowości, w której świąteczna instalacja stała się lokalnym symbolem i atrakcją. Zgłoszenie o płonącej szopce strażacy otrzymali około 17:20, a w krótkim czasie na miejsce przyjechało kilka zastępów straży pożarnej, by walczyć z żywiołem. Ogień objął przede wszystkim drewnianą konstrukcję oraz figurki wykonane z drewna, które znajdowały się wewnątrz.
Płomienie szybko rozprzestrzeniały się po całej instalacji – dach, oświetlenie oraz elementy dekoracyjne zostały doszczętnie zniszczone. Strażacy opanowali pożar, kończąc działania ratownicze około 17:45, ale straty były już ogromne. Jak przekazał ogn. Grzegorz Hinz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wejherowie, nikt nie odniósł obrażeń, ale szkoda materialna jest bardzo duża.
Zapaliła się drewniana konstrukcja obiektu oraz figurki z drewna, które znajdowały się wewnątrz szopki. Nikt nie odniósł obrażeń. Strażacy zakończyli działania o 17.45 - przekazał nam ogn. Grzegorz Hinz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wejherowie.
Po ugaszeniu ognia okazało się, że duża część elementów szopki została doszczętnie strawiona, a wiele z nich nadpalonych. Całość wyglądała jak zgliszcza, pozostawiając miejscowych w szoku i poczuciu straty. Ogień rozprzestrzeniał się na tyle szybko, że zanim służby pojawiły się na miejscu, niektóre fragmenty zostały już zniszczone.
Strażacy podejrzewają fajerwerki
Wstępne ustalenia służb wskazują, że pożar mógł być spowodowany nieostrożnym obchodzeniem się z materiałami pirotechnicznymi, takimi jak fajerwerki. Policjanci z Wejherowa prowadzą czynności, które mają na celu ustalenie tożsamości osoby (lub osób) odpowiedzialnej za wywołanie ognia oraz wyjaśnienie wszystkich okoliczności zdarzenia. Jak przekazała asp. sztab. Anetta Potrykus z Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie, „wstępne ustalenia wskazują, że przyczyną pożaru mogło być nieostrożne obchodzenie się z fajerwerkami”.
Oznacza to, że ogień najprawdopodobniej nie pojawił się sam z siebie – analizowane są sygnały o tym, że petardy lub materiały pirotechniczne odpalone w pobliżu mogły zapoczątkować tragedię. Policja poszukuje też osoby, która być może w sposób nieodpowiedzialny używała fajerwerków w rejonie konstrukcji.
Sprawą zajmują się wejherowscy policjanci, którzy prowadzą czynności zmierzające do ustalenia tożsamości oraz zatrzymania osoby odpowiedzialnej za to zdarzenie. Wstępne ustalenia wskazują, że przyczyną pożaru mogło być nieostrożne obchodzenie się z fajerwerkami - powiedziała portalowi tvn24.pl asp. sztab. Anetta Potrykus z Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie.
Służby przypominają przy tym wszystkie zasady bezpieczeństwa: odpalać fajerwerki wyłącznie w bezpiecznej odległości od zabudowań, linii energetycznych oraz miejsc publicznych, a także pod żadnym pozorem nie pozwalać na ich używanie osobom nieletnim lub bez nadzoru dorosłych. To ostrzeżenie pojawiło się w komunikacie Policji i jest jednocześnie apelem o rozwagę, by w przyszłości uniknąć podobnych tragedii.
Czy są ranni? Strażacy uspokajają
W trakcie dramatu, który rozegrał się w Bolszewie, nikt nie odniósł obrażeń – zarówno mieszkańcy, jak i osoby, które były w pobliżu szopki, nie ucierpieli fizycznie. Straż pożarna oraz służby medyczne nie zgłosiły żadnych przypadków hospitalizacji w związku z tym pożarem. Ogień rozprzestrzeniał się głównie na drewnianą konstrukcję i elementy dekoracyjne – nie było jednak informacji o tym, by ktoś został poparzony, zatruty dymem czy w inny sposób fizycznie poszkodowany.
Jak potwierdził ogn. Grzegorz Hinz, po ugaszeniu pożaru nikt nie wymagał pomocy medycznej, a działania strażaków doprowadziły do szybkiego opanowania sytuacji. Cała interwencja trwała około 25 minut, a obecność wielu zastępów na miejscu miała na celu przede wszystkim zabezpieczenie całego obszaru i minimalizację zagrożenia dla mieszkańców. Pomimo dramatycznego obrazu pożaru, fakt, że nikt nie ucierpiał, jest jednym z nielicznych pozytywów tej tragedii, co podkreślają lokalne relacje i oficjalne komunikaty służb.