Wydarzenia Gwiazdy Dieta Finanse Zdrowie
Obserwuj nas na:
GorąceTematy.pl > Wydarzenia > Tak rosyjscy dywersanci dostali się do Polski. Mieli pomoc z innego kraju
Krzysztof Idziak
Krzysztof Idziak 20.11.2025 13:18

Tak rosyjscy dywersanci dostali się do Polski. Mieli pomoc z innego kraju

Tak rosyjscy dywersanci dostali się do Polski. Mieli pomoc z innego kraju
Wojciech Olkusnik/East News

To nie jest scenariusz filmu akcji, to przerażająca rzeczywistość, która rozegrała się pod naszym nosem. Bezczelność rosyjskich służb nie zna granic. Jak wynika z najnowszych, wstrząsających ustaleń dziennikarzy Onetu, główni architekci terroru na polskiej kolei wjechali do naszego kraju, wydali rozkazy i uciekli, zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Ujawniamy porażające kulisy sprawy, o której mówi dziś cała Polska.

Sytuacja na wschodniej granicy jest napięta jak nigdy, ale te doniesienia rzucają zupełnie nowe światło na to, co dzieje się w cieniu wojny. Okazuje się, że Polska stała się areną działania groźnych terrorystów, którzy działają na bezpośrednie zlecenie Moskwy.

"Mózgi" operacji wjechały do Polski jak do siebie

Według ustaleń dziennikarzy portalu Onet, zagrożenie sabotażem na polskiej kolei było znacznie poważniejsze, niż początkowo przypuszczano. Zorganizowana grupa dywersyjna otrzymała precyzyjne wytyczne dotyczące paraliżu infrastruktury krytycznej, w tym wykolejania pociągów oraz podpaleń strategicznych obiektów transportowych. Głównym celem operacji było zdestabilizowanie szlaków logistycznych, którymi transportowana jest pomoc militarna i humanitarna na Ukrainę. 

Ujawnione informacje wskazują, że plany te nie ograniczały się jedynie do sfery teoretycznej – w kraju przygotowywano grunt pod działania, które mogły doprowadzić do katastrofy w ruchu lądowym i zagrozić bezpieczeństwu ludności cywilnej.

Błyskawiczna narada i planowanie chaosu

Śledczy zidentyfikowali osoby odpowiedzialne za koordynację tych działań i wydawanie rozkazów na miejscu. Głównymi podejrzanymi są obywatele Ukrainy: 41-letni Jewhienij Iwanow oraz 39-letni Ołeksandr Kononow. Mimo posługiwania się ukraińskimi dokumentami, mężczyźni ci – według ustaleń prokuratury – działali na bezpośrednie zlecenie rosyjskich służb specjalnych. Obecnie ciążą na nich zaoczne zarzuty o charakterze terrorystycznym.

Ucieczka w ostatniej chwili. Służby były o krok

Szczególne zaniepokojenie budzi sposób, w jaki koordynatorzy dostali się na terytorium Rzeczypospolitej. Iwanow i Kononow przekroczyli granicę z Białorusią na przejściu w Terespolu, posługując się sfałszowanymi paszportami, których wysoka jakość uśpiła czujność funkcjonariuszy straży granicznej. 

Ich pobyt w Polsce był krótki i zadaniowy – trwał zaledwie kilka godzin, które poświęcono na wydanie rozkazów i organizację siatki dywersyjnej. Gdy polski kontrwywiad zidentyfikował zagrożenie i zaczął zaciskać pętlę wokół grupy, organizatorzy zdążyli już wrócić na Białoruś, korzystając z tego samego przejścia granicznego

Gdzie są teraz?

Choć polskim służbom udało się rozbić grupę wykonawców i aresztować osoby, które miały fizycznie dokonywać zamachów, główni zleceniodawcy pozostają na wolności.

Prokuratura postawiła im zaoczne zarzuty o charakterze terrorystycznym. Są ścigani, ale dopóki przebywają pod "opiekuńczymi skrzydłami" reżimu Łukaszenki i Putina, pozostają nieuchwytni dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Ta sprawa to kubeł zimnej wody dla wszystkich. Pokazuje, że wojna hybrydowa to nie fikcja, a wrogowie Polski są zdolni do najbardziej zuchwałych akcji, byle tylko siać chaos w naszym kraju.

GorąceTematy.pl
Obserwuj nas na: