"Jak w Heweliuszu". Awaria na pokładzie promu wywołała panikę
Miał być rutynowy rejs do Szwecji, skończyło się jak scena z „Heweliusza”. Gdy Nova Star nagle zwolniła na wzburzonym Bałtyku, a w głośnikach rozbrzmiał komunikat o poważnej awarii silnika, wielu pasażerów poczuło lodowaty dreszcz. 115 osób utknęło na otwartym morzu, nie wiedząc, czy za chwilę nie wydarzy się coś znacznie gorszego. Holowniki ruszyły na pomoc, a na pokładzie zaczęła narastać atmosfera grozy, której — jak mówią świadkowie — „nie da się zapomnieć”.
Jak w Heweliuszu — chwile grozy na promie Nova Star
W rejsie, który miał być spokojną przeprawą z Gdańska do Szwecji, pasażerowie Nova Star przeżyli prawdziwy horror. 21 listopada, około godziny 18:00, prom opuścił gdański port — i już po dwóch godzinach znalazł się w kryzysowej sytuacji. Na wysokości Półwyspu Helskiego doszło do awarii jednego z silników. To był moment, kiedy rutynowa podróż zamieniła się w dramat: statek musiał zawrócić. Wracał do Gdańska w asyście holowników, co tylko podkreślało powagę sytuacji.
Według Przemysława Franczuka, kierownika marketingu Polferries, „doszło do uszkodzenia elementu wysokociśnieniowego systemu zasilania paliwem jednego z czterech silników głównych”. Z uwagi na prognozy pogodowe po stronie szwedzkiej oraz… „lepszą dostępność serwisu w Polsce”, zarządzono bezpieczny powrót.
Panika, lęk i echo katastrofy
Choć załoga utrzymywała spokój i przekazywała komunikaty, wiele osób poczuło zimny dreszcz. Niektórzy z pasażerów nie mogli ukryć obaw przed powtórką tragicznej historii. W mediach społecznościowych i komentarzach pojawiły się porównania do dramatu promu Heweliusz.
Boże, od razu przypomina się tragedia z Heweliuszem — napisał jeden z internautów.
Awaria silnika? Znaczy, gdyby akurat był sztorm to mielibyśmy powtórkę z Heweliusza?” — dociekał inny komentujący.
Mimo napięcia nie doszło do paniki masowej — pasażerowie zostali poinformowani o sytuacji, a po powrocie do portu zaproponowano im zmianę terminu podróży lub zwrot kosztów biletu. Co więcej, tym, którzy woleli pozostać na pokładzie, zapewniono zakwaterowanie w kabinach i… bezpłatne śniadanie już następnego dnia.
Czy to echo „Heweliusza”?
Porównania do katastrofy promu Jan Heweliusz nie są przypadkowe. To dramat, który wciąż żyje w pamięci wielu Polaków — zarówno tych, którzy przeżyli tamten rejs, jak i tych, którzy o nim słyszeli lub zobaczyli go w serialu. Serial „Heweliusz” to pięcioodcinkowa produkcja Netfliksa opowiadająca o tragicznej katastrofie promu MF Jan Heweliusz, która miała miejsce 14 stycznia 1993 roku.
W serialu widzowie zobaczą nie tylko dramat na morzu — potężny sztorm, walkę pasażerów i załogi o przetrwanie — ale również to, co dzieje się na lądzie. Rodziny ofiar walczą o prawdę, dobre imię zaginionych i sprawiedliwość. Krytycy chwalą serial za realistyczne sceny katastrofy, wysoką jakość produkcji i głęboką narrację: to nie tylko kino katastroficzne, ale też dramat psychologiczny i thriller sądowy.
To, co dla polskiej branży filmowej jest bezprecedensowym wydarzeniem, dla widza jest po prostu kolejnym serialem… (…) trzeba ją dobrze opowiedzieć - zauważa recenzent Jakub Popielecki.
Choć tym razem na pokładzie Nova Star nie doszło do tragedii, awaria i powrót w asyście holowników przypomniały wielu internautom serię dramatycznych zdarzeń z przeszłości. W świecie, gdzie historia potrafi się powtarzać — nawet jeśli tylko w komentarzach — echa przeszłych katastrof wciąż rezonują.