Płonie potężne przedsiębiorstwo w Szczecinie. Strażacy walczą z żywiołem
Na Pomorzu wybuchł dramat. Pożar, który strawił część dużego przedsiębiorstwa, zmusił dziesiątki strażaków do błyskawicznej i desperackiej akcji. W środku nocy poszły w ruch syreny, a nad okolicą zawisł gęsty dym — sytuacja mogła zakończyć się katastrofą.
Potężny pożar w Szczecinie
Według relacji ratowników ogień pojawił się na terenie firmy zajmującej się złomowaniem i utylizacją pojazdów — jednego z największych tego typu zakładów w regionie. Po przybyciu pierwszych zastępów straży pożarnej okazało się, że płonie powierzchnia o wymiarach około 30 na 30 metrów — były to sprasowane auta czekające na przetworzenie.

Ogień objął znaczną część terenu zakładu, a szybkie rozprzestrzenianie się płomieni świadczyło, jak szybko sytuacja mogła wymknąć się spod kontroli. Ratownicy — łącznie jedenaście zastępów — ruszyli do działania, starając się zatrzymać żywioł, zanim obejmie kolejne partie złomu albo budynki przyległe.
Szczecin: pożar wybuchł nocą
Do zdarzenia doszło w nocy — zgłoszenie o pożarze wpłynęło o godzinie 20:47. Miejscem tragedii jest teren złomowiska w Stobno w województwie zachodniopomorskim — w praktyce więc na Pomorzu. Po przybyciu na miejsce strażacy zastali palące się sprasowane auta; cały obszar ok. 900 m² stał w ogniu.
W obliczu tej groźby, każda minuta decydowała o tym, czy pożar uda się opanować bez rozlewu na sąsiednie obiekty i środowisko — zwłaszcza że w złomowiskach często znajdują się łatwopalne lub toksyczne materiały.
Pożar fabryki: trwa liczenie strat
Choć ogień został opanowany w nocy, obraz zniszczeń jest przerażający. Jak przyznają służby, ogień objął znaczną część złomowanych pojazdów — straty firmy mogą być ogromne.
Pali się powierzchnia około 30 na 30 metrów kwadratowych sprasowanych samochodów” — powiedział młodszy brygadier Piotr Maciejczyk, komendant powiatowy PSP w Policach.
To zdanie oddaje skalę dramatu: zakład, który miał zapewne przynosić zyski i miejsca pracy, w jednej chwili stanął w ogniu, a to co zostało — to kupa pogorzeliska, smutku i niepewności. Na razie nikt nie jest w stanie określić wartości powstałych strat — zarówno materialnych, jak i ekologicznych. Trwa dokładne szacowanie, ale dla pracowników, mieszkańców okolicy i właścicieli firmy to już koszmar.
Z każdą godziną rośnie niepokój — o los pracowników, o to, czy firma przetrwa, oraz o to, co mogło ulec zniszczeniu. W regionie odżywają pytania o przyczynę pożaru, o standardy bezpieczeństwa, i o to, jak zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.