Wydarzenia Gwiazdy Dieta Finanse Zdrowie
Obserwuj nas na:
GorąceTematy.pl > Wydarzenia > Skatował dziecko pod nieobecność matki. Mówił, że to "za karę"
Kamil  Świętek
Kamil Świętek 24.11.2025 22:20

Skatował dziecko pod nieobecność matki. Mówił, że to "za karę"

Skatował dziecko pod nieobecność matki. Mówił, że to "za karę"
Fot. Canva

Jak to możliwe, że krzyki i rozpacz ośmioletniego chłopca nie zmobilizowały nikogo do działania? Gdy dziecko niemal umierało w męczarniach, nikt – z sąsiedztwa, nikt – nie zareagował. To przerażająca ilustracja społecznej znieczulicy, która pozwala na cierpienie najbardziej bezbronnych. A konsekwencje? Ojczym, który „ukarał” dziecko, przez długi czas pozostał nieuchwytny. Aż do teraz.

Krzyki w czterech ścianach — nikt nie zareagował

Oskarżony 33-letni Mateusz K. miał przez miesiące znęcać się nad synem swojej partnerki. Według ustaleń śledczych chłopiec żył w domowym piekle, gdzie zamiast bezpieczeństwa czekały na niego obelgi, szarpanie i kolejna fala wyzwisk. Prokurator Lukaszkiewicz relacjonował, że chłopiec „był wyzywany, szarpany za włosy, a jako karę zamykano go w pojemniku na pościel”.

Śledczy zaznaczają, że skala przemocy była ogromna, a 8-latek każdego dnia żył w strachu przed tym, co wydarzy się następnego wieczoru. Matki nie było w domu – pracowała, a chłopiec praktycznie przez cały ten czas pozostawał pod opieką ojczyma. Według prokuratury był „zastraszony i izolowany”, co znacznie utrudniało mu możliwość szukania pomocy.

Co najbardziej wstrząsa? Według relacji świadków krzyki dziecka dało się słyszeć w okolicy. Mimo to nikt nie zadzwonił po pomoc. Nikt nie zapukał. Nikt nie zainteresował się losem przerażonego ośmiolatka. To właśnie ta bierna obojętność, tak groźna i powszechna, stanowi drugi, milczący element tragedii.

Piekielna „kara”: wrzątek i walka o życie

Kulminacja horroru nastąpiła w noc sylwestrową. Gdy matki nie było w domu, 33-latek postanowił „ukarać” chłopca za „nieodpowiednie zachowanie”. Sam przyznał w sądzie, że włożył dziecko do wanny wypełnionej gorącą wodą. Temperatura była tak wysoka, że śledczy oceniają ją na około 100°C. Dla prokuratury nie ma wątpliwości — był to świadomy, brutalny atak.
 

Włożył pokrzywdzonego do gorącej wody, mając świadomość, że jego zachowanie może skutkować zagrożeniem życia — podkreślił prok. Lukaszkiewicz.

Ciało chłopca niemal natychmiast zaczęło się palić bólem. Ośmiolatek doznał ciężkich poparzeń II, III i IV stopnia na nogach, rękach, podbrzuszu, pośladkach i twarzy. Skóra miejscami zaczęła obumierać, pojawiła się martwica. Lekarze walczyli o jego życie przez długi czas, konieczne były przeszczepy skóry. Prokuratura wskazuje, że obrażenia te „spowodowały ciężką chorobę realnie zagrażającą życiu oraz trwałe oszpecenie”.

Co więcej, oskarżony początkowo próbował kłamać. Twierdził, że „nie wie, co się stało”, że strumień wody „sam się ustawił”, a on „nie widział momentu oparzenia”. Dopiero później przyznał, że włożył dziecko do wrzątku „w ramach kary”.

Ruszył proces — mężczyźnie grozi dożywocie

Proces Mateusza K. rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Koszalinie. Sąd uznał go za poczytalnego i zdolnego do udziału w postępowaniu. 33-latek usłyszał zarzuty:

  • znęcania się ze szczególnym okrucieństwem,
  • spowodowania ciężkich obrażeń ciała,
  • trwałego zeszpecenia,
  • usiłowania zabójstwa ośmioletniego chłopca.

Zmiana kwalifikacji czynu na usiłowanie zabójstwa zapadła po analizie obrażeń i przebiegu zdarzenia. Prokurator podkreślił, że działanie oskarżonego było „świadome i bezpośrednio zagrażające życiu”.

Za te przestępstwa Mateuszowi K. grozi kara od co najmniej 15 lat pozbawienia wolności, aż do dożywotniego więzienia. Na sali sądowej mężczyzna przeprosił, ale trudno uznać jego słowa za wyraz skruchy, kiedy wcześniej próbował przerzucić odpowiedzialność na „przypadek”, „zbyt gorącą wodę” czy nawet na samo dziecko.

GorąceTematy.pl
Obserwuj nas na: