Są takie chwile, gdy tętno miasta zamiera, a codzienne sprawy tracą na znaczeniu w obliczu niewyobrażalnego dramatu. W minioną sobotę Jelenia Góra zatrzymała się w milczeniu, by oddać ostatni hołd ofierze tragedii, która wstrząsnęła lokalną społecznością. Mimo przedświątecznego czasu, myśli mieszkańców nie krążyły wokół przygotowań, lecz skupiały się na bólu rodziny i pytaniach, na które wciąż trudno znaleźć racjonalna odpowiedź.Okoliczności tragedii przy ulicy WyspiańskiegoMiasto pogrążone w żałobieJelenia Góra: ostatnie pożegnanie DanusiJelenia Góra: święta inne niż wszystkie
Czteromiesięczne niemowlę w stanie ciężkim, dramat w domu pod Gorzowem i błyskawiczna decyzja sądu: rodzice trafiają do aresztu na trzy miesiące. Wiadomo, że drugi syn pary, czterolatek, został odebrany i trafił do pieczy zastępczej.Dramat w domu pod Gorzowem – czteromiesięczne niemowlę w stanie ciężkimRodzice zatrzymani i aresztowani na trzy miesiąceLos starszego syna – czterolatek w pieczy zastępczej
W Jeleniej Górze zgasło życie 11-letniej dziewczynki, a całe miasto wstrzymało oddech. Ratownicy mówią o dramatycznej walce o każdą sekundę, śledczy milczą o szczegółach, a rodzice pytają, czy można było zrobić więcej. Służby przekazały ważne informacje.Tło tragedii i pierwszy cień odpowiedziRatownik opowiada, jak to wyglądało sekunda po sekundziePytania do szkoły, rodziców i państwa
Śmierć 11-letniej Danusi wstrząsnęła Jelenią Górą i całą Polską. Ciało dziewczynki znaleziono po południu 15 grudnia niedaleko Szkoły Podstawowej nr 10, a policja zatrzymała 12-letnią koleżankę podejrzaną o zadanie śmiertelnych ran. Prezydent miasta wystosował pilny apel do mediów, prosząc o uszanowanie woli rodziców.Okoliczności śmierci 11-latkiSerce sprawy: fakty, daty, emocjeApel rodziców i prezydenta
Sąd rodzinny zabrał głos po posiedzeniu w sprawie 12-latki z Jeleniej Góry. W tle wstrząsająca śmierć 11-letniej dziewczynki i decyzje podejmowane za zamkniętymi drzwiami. Co dokładnie stało się na korytarzu sądu i kto teraz będzie udzielał informacji?
Matka dzwoniła drżącym głosem, ulica Połczyńska budziła się po cichu, a miasto w sekundę dostało policyjnego „alarmu dla całej jednostki”. Porwanie w Koszalinie rozgrzewa emocje: 10-miesięczny chłopiec, błyskawiczny pościg i dwaj mężczyźni w kajdankach.
W nadmorskim Weston-super-Mare zrobiło się nagle bardzo cicho. Policja potwierdza zatrzymanie nastolatka, a mieszkańcy mówią o „niewyobrażalnej tragedii”. Śledczy badają wątki, które – jeśli się potwierdzą – mogą jeszcze bardziej poruszyć opinię publiczną. Na razie jedno jest pewne: to wydarzenie długo nie da o sobie zapomnieć.
W szkolnym kwartale zwykle słychać dzwonki, a nie syreny. Tym razem ulice wokół podstawówki w Jeleniej Górze wypełniły się niepokojem. Śledczy pracują, nauczyciele milkną, a uczniowie próbują poskładać w głowie sceny, których nikt w tym wieku nie powinien oglądać. Co wydarzyło się przy strumyku obok szkoły – i dlaczego ta historia poruszyła cały kraj?
Nowe szczegóły w sprawie zabójstwa 11-latki elektryzują Jelenią Górę i całą Polskę. Policja potwierdza, że kluczowa była jedna, konkretna informacja przekazana dyspozytorowi — a funkcjonariusze mówią też o świadku, który widział zajście. Co dokładnie padło w zgłoszeniu i jakie decyzje zapadną teraz?
Krótko po południu w Jeleniej Górze miasto zamarło: zwłoki 12-latki znaleziono w pobliżu szkoły. Wieczorem policja wydała komunikat, który — delikatnie mówiąc — nie pasuje do rutynowych notatek służb. O kulisach mówi się szeptem, bo śledczy proszą o ciszę procesową
Krótko po południu w Jeleniej Górze rozegrał się dramat, o którym miasto będzie mówić jeszcze długo. Policja potwierdza wstępne ustalenia i zapowiada intensywne czynności pod nadzorem prokuratury. Zginęła 12-letnia dziewczynka, a policja wydała ważny komunikat.
To kolejna tragedia na drodze, która wstrząsnęła Polską. Scenariusz jest łudząco podobny do tego sprzed kilku tygodni, kiedy to 11-letni Nikodem Marecki stracił życie w wyniku potrącenia. Tym razem niewinne dziecko znalazło się w niebezpieczeństwie w podobnych okolicznościach, co ponownie wywołuje falę smutku i refleksji nad bezpieczeństwem najmłodszych uczestników ruchu drogowego.
Śledczy zamknęli sprawę, lecz wokół śmierci 14-latki z Woli Małej wciąż pozostają pytania. To historia majowego popołudnia, dwóch koni i decyzji, która miała fatalne skutki. Ustalenia prokuratury malują chłodny obraz zdarzeń — bez sensacji, ale z detalami, które bolą.
W miasteczku, gdzie zwykle najgłośniej słychać stukot pociągów i rozmowy na bazarku, rozegrała się historia, o której nikt nie chce słyszeć, a jednak wszyscy pytają o kulisy. Prokuratura zdradza nowe fakty, sąd rozważa szybki finał bez procesu, a w tle pobrzmiewają słowa o obowiązku opieki i granicach zaufania. Co dokładnie zdarzyło się w domu młodych rodziców i jakie konsekwencje mogą ponieść?
Wracał z lekcji tak jak setki razy wcześniej. Autobus, plecak, kilka kroków do domu i… ruch wstrzymany, syreny, ta cisza, której nie da się zagłuszyć. Policja zbiera nagrania i zeznania, biegły mierzy każdy metr, a mieszkańcy Szczepanowic pytają tylko: co dokładnie wydarzyło się przy przystanku i czy dało się tego uniknąć?
Jak to możliwe, że krzyki i rozpacz ośmioletniego chłopca nie zmobilizowały nikogo do działania? Gdy dziecko niemal umierało w męczarniach, nikt – z sąsiedztwa, nikt – nie zareagował. To przerażająca ilustracja społecznej znieczulicy, która pozwala na cierpienie najbardziej bezbronnych. A konsekwencje? Ojczym, który „ukarał” dziecko, przez długi czas pozostał nieuchwytny. Aż do teraz.
To, co miało być zwykłym szkolnym urazem, zakończyło się niewyobrażalnym dramatem. Mieszkańcy hrabstwa Wicklow w Irlandii są wstrząśnięci śmiercią 8-letniego Matthew Breena. Chłopiec, który złamał rękę podczas zajęć, zmarł zaledwie tydzień później w wyniku nagłych komplikacji zdrowotnych.
Niedzielny wieczór w Tczewie zamienił się w koszmar. Około godziny 22:00, 23 listopada, na jednym z przejazdów kolejowych doszło do zdarzenia, po którym nie ma dobrych wiadomości: zginęła 12-letnia dziewczynka. „Tragedia w Tczewie” to hasło, które w poniedziałkowy poranek wróciło w komunikatach służb i lokalnych mediów – z tą najgorszą możliwą puentą. W mieście zostały pytania o okoliczności i bezpieczeństwo na torach.
Kilka sekund, które zdecydowały o wszystkim. W niedzielę, 23 listopada, w wałbrzyskim domu dziecka przy ul. Asnyka doszło do dramatycznego wypadku: 4-letnie dziecko wypadło z okna i trafiło do szpitala. Policja mówi o „splecie nieszczęśliwych okoliczności”. Co dokładnie stało się w placówce, gdzie bezpieczeństwo powinno być żelazną zasadą?
Wieczór, zimne światła sygnałów i nagły pisk hamulców. W czwartek, 20 listopada, w Grajewie doszło do wypadku na torach, w wyniku którego śmierć poniosła jedna osoba. Policja, działając pod nadzorem prokuratury, ustala teraz, dlaczego na odcinku między ulicami Piłsudskiego a Cmentarną znalazł się człowiek — i dlaczego nie miał szans. To jedno z tych miejscowych zdarzeń, które w sekundę zmieniają spokojny wieczór w dramat całej społeczności.
To imię kusi brzmieniem i egzotyką, ale najnowsze dane i zalecenia ekspertów pokazują, że decyzja o jego nadaniu wcale nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Rodzice coraz częściej po nie sięgają, choć RJP otwarcie ostrzega przed pułapkami, które mogą ujawnić się dopiero po latach.
To wyznanie przebija serce. Prowadząca porannego programu śniadaniowego otworzyła się na temat choroby swojego syna. Choć nie istnieje lekarstwo na jego schorzenie, pokazuje światu, że miłość i niezwykła determinacja potrafią przenosić góry.
W poniedziałek, 11 sierpnia, około godziny 13 na wiejskiej drodze w okolicach Dubiażyna (gmina Bielsk Podlaski) doszło do zderzenia motocykla prowadzonego przez 15-latka z jadącym kombajnem. Nastolatek w kasku, przewieziony do szpitala, zmarł mimo natychmiastowej pomocy. Policja pod nadzorem prokuratora wyjaśnia okoliczności tragedii, która poruszyła cały region.
Sobotnie popołudnie, gwar rodzin nad wodą i nagły krzyk – w kompleksie w Kozerkach doszło do podtopienia sześcioletniego chłopca. Interwencja była błyskawiczna: świadkowie wyciągnęli dziecko z wody, a na miejsce zjechały wszystkie służby, łącznie ze śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Chłopiec trafił do szpitala, a sprawą zajmuje się policja.
Od kilku tygodni Instagram żyje jednym tematem: Daniel Martyniuk z synem. Zakochany tata pokazuje kadry, które wywołują lawinę serduszek - od pierwszych spacerów po domowe mini sesje. W tle widać też zmianę wizerunku celebryty: mniej sądowej burzy, więcej rodzinnej sielanki.
Na porodówce w Wojewódzkim Szpitalu Wielospecjalistycznym w Lesznie rozegrał się dramat, po którym w mieście zrobiło się cicho jak po zgaszeniu fleszy. 33-letnia mieszkanka powiatu leszczyńskiego trafiła do szpitala kilka dni po terminie i już stamtąd nie wróciła. Prokuratura potwierdza śledztwo, a szpital składa kondolencje.
Do poważnego wypadku doszło w jednym z domów na południu Polski. Interweniował śmigłowiec ratunkowy, ale warunki pogodowe wymusiły zmianę miejsca lądowania. Policja bada sprawę.
Coraz więcej dzieci korzysta z internetu kontroli rodzicielskiej. Ich opiekunowie nie są w większości świadomi, jak wielkie zagrożenia czyhają na ich pociechy. Treści, jakie widzą dzieci, są coraz gorsze. Alarmujemy!