Śmierć nastolatka na budowie. Są nowe informacje
Sąd zamknął głośną sprawę, ale pytań nie ubyło. Tragedia, do której doszło podczas wyburzania ściany w centrum miasta, wraca dziś ze zdwojoną siłą — bo oprócz łez i żałoby mamy też surowe słowa sędzi i gorzką lekcję dla całej branży. Co naprawdę wydarzyło się na placu budowy i dlaczego „prace pomocnicze” skończyły się dramatem?
Finał przed sądem: winni i zawieszeni
To już pewne: Sąd Okręgowy w Lublinie utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji, kończąc wielomiesięczne postępowanie, które śledziła zarówno lokalna, jak i ogólnopolska prasa. Brygadzista został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata za nieumyślne spowodowanie śmierci młodego pracownika.
Właściciel firmy usłyszał wyrok 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu — za narażenie podwładnego na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Sąd orzekł także grzywny po 4 tys. zł oraz łącznie 37 tys. zł zadośćuczynień, podkreślając, że odpowiedzialność przełożonych nie może kończyć się na wydaniu polecenia.
Uzasadnienie wyroku nie pozostawiło miejsca na wątpliwości. „Nadzór powinien być dostosowany do wieku i doświadczenia” — mówiła sędzia, wskazując, że młodociani pracownicy nie powinni byli wykonywać powierzonych im zadań. To właśnie ten element — niewłaściwe przygotowanie i brak realnego nadzoru — stał się kluczowy w ocenie sądu. Sprawa, która od początku budziła emocje, kończy się prawomocnym orzeczeniem, ale jednocześnie zostawia szersze pytania o bezpieczeństwo pracy młodych ludzi i odpowiedzialność pracodawców.
Kulisy dnia, który nie miał prawa się wydarzyć
Lato 2023. Dwóch nastolatków dorabia na budowie przy przebudowie dawnego hotelu Huzar. Zgodnie z aktem oskarżenia chłopcy podjęli próbę wyburzenia ściany działowej. Gdy przecięli konstrukcję i popchnęli dolną część, górna runęła — jednego z nich przygniotła, drugi uniknął ciosu o włos. Brzmi jak scenariusz, który dorośli mieli przewidzieć i przerwać. A jednak nie przerwali. Właśnie to, zdaniem sądu, przesądziło o odpowiedzialności: młodociani zostali dopuszczeni do pracy dla nich zabronionej i pozostawieni bez właściwego nadzoru.
W tle tej historii jest też adres i tempo robót — przebudowa obiektu, który miał zmienić szyld na sieciowy hotel. To nie była „garażowa” fuszerka, tylko duża inwestycja, gdzie procedury BHP powinny być żelazne. Tym bardziej, że już w pierwszych publikacjach po tragedii podawano, iż ściana przygniotła 17-latka podczas wyburzania.
Apelacja, argumenty i… mocny komentarz sędzi
Obrona próbowała przekonać sąd, że oskarżeni nie wyrazili zgody na wyburzenie, a nastolatkowie mieli działać „sami w tajemnicy”. Mecenas wnosił nawet o powołanie innego biegłego BHP. Sąd tę linię odrzucił: to pracodawca i brygadzista odpowiadali za organizację pracy, instruktaż i realną kontrolę — zwłaszcza nad młodocianymi. W uzasadnieniu padły słowa ważne dla całej branży: szkolenia, nadzór i dobór zadań muszą być adekwatne do wieku i doświadczenia, kropka.
Warto przypomnieć, że jeszcze przed procesem prokuratura wytykała przełożonym naruszenia przepisów i dopuszczenie młodych do prac wyburzeniowych — ryzykownych nawet dla zawodowców. To ostrzeżenie, które zyskało dziś sądową pieczęć.
Pełen opis środowego orzeczenia znajdziesz w materiale regionalnym, na który powoływaliśmy się, wraz z cytatami z ust sędzi i prokuratury — to lektura obowiązkowa dla każdego szefa budowy i brygadzisty.