Tusk zamieścił w sieci wpis. Przypomniał w nim ,w jakim celu pierwotnie powstało NATO
Premier znów wszedł na ring. W krótkim wpisie na X Donald Tusk przypomniał, że NATO powstało, by bronić Zachodu przed sowiecką — dziś rosyjską — agresją. Dorzucił szpilkę: fundamentem Sojuszu jest solidarność, nie „egoistyczne interesy”. Brzmi jak kurtuazja? Kontekst jest aż nadto czytelny: dzień wcześniej Viktor Orbán usiadł w Moskwie naprzeciw Władimira Putina.
Wpis, który brzmiał jak ostrzeżenie
29 listopada Tusk, po angielsku, „przypomniał sojusznikom”, po co istnieje NATO. I dodał, że „ma nadzieję, iż nic się nie zmieniło”. W politycznym slangu to nie jest poezja, tylko komunikat: trzymamy się zasady wspólnej obrony (czyli art. 5 — atak na jednego oznacza atak na wszystkich), nie handlujemy bezpieczeństwem w pakietach „coś za coś”. Timing nieprzypadkowy, bo w Budapeszcie od miesięcy rośnie apetyt na osobną grę z Kremlem, a cierpliwość reszty stolic bynajmniej nie.
Pragnę przypomnieć naszym sojusznikom, że NATO powstało po to, by bronić Zachodu przed sowiecką agresją, czyli przed Rosją. A jego fundamentem była solidarność, a nie egoistyczne interesy. Mam nadzieję, że nic się nie zmieniło - napisał na X.
Kulisy: Budapeszt gra solo, a Tusk gra w drużynie
W piątek 28 listopada Viktor Orbán odwiedził Putina w Moskwie. Oficjalnie rozmawiali o ropie i gazie, których Węgry wciąż potrzebują jak tlenu. Według AP i Reutersa padły też wątki „pokojowe” i dyplomatyczne, a na horyzoncie znów mignęła idea kremlowskiego „szczytu” z Donaldem Trumpem oraz misji wysłannika USA Steve’a Witkoffa. W tym świetle warszawski wpis Tuska to nie emocjonalna wrzutka, tylko sygnał ostrzegawczy: linia Sojuszu przebiega przez solidarność, a nie boczne kanały.
Konsekwencje: ich gaz, nasza tarcza, wspólna wiarygodność
Polityczna matematyka jest prosta. Gdy Budapeszt negocjuje paliwo, Warszawa buduje tarczę i przypomina, że bez wiarygodności NATO żadna „tania ropa” nie wystarczy. Mark Rutte — dziś w roli szefa NATO — już w marcu mówił w Warszawie o pełnych gwarancjach bezpieczeństwa dla Polski i o Rosji jako głównym zagrożeniu. Równolegle Tusk od miesięcy powtarza, że Sojusz jest dla nas „absolutnie kluczowy” i że europejskie państwa muszą zwiększać wkład, zamiast czekać na cud.
Brzmi to jak sucha deklaracja? Dodajmy konkret: na stole leżą projekty wzmacniające obronę przeciwlotniczą i wspólne patrole na Bałtyku, a po serii incydentów w regionie (drony i naruszenia przestrzeni) presja na spójność wzrosła o kilka poziomów. W skrócie: mniej solówek, więcej orkiestry.