Holendrzy nie mogą znieść remisu z Polską. Skandaliczne słowa po meczu
Oceny po spotkaniu Polska – Holandia posypały się z Amsterdamu jak listopadowy deszcz: chłodne, rzeczowe, momentami uszczypliwe. Holenderskie media uznały, że remis 1:1 oddaje „fletsy”, czyli blady obraz meczu — za to atmosferę na PGE Narodowym pochwaliły bez dwóch zdań. Co dokładnie napisali o kadrze Oranje i o polskich trybunach?
Mecz Polska – Holandia oczami sąsiadów: punkt jest, radości brak
Holenderscy dziennikarze przyznają wprost: wynik 1:1 pasuje do przebiegu spotkania, które — ich zdaniem — nie miało tempa ani iskry. Zwracają uwagę na zbyt wolną pierwszą połowę w wykonaniu Oranje, kłopoty z koncentracją oraz brak kontroli nad wydarzeniami w środkowej strefie. Inaczej mówiąc: mecz, który trudno będzie wpisać do kronik pięknych wspomnień. „Uczciwe odzwierciedlenie nijakiego i nużącego meczu” — podsumowuje serwis AD.nl, dodając, że to nie jest forma na wielkie turnieje.
To jeszcze nie panika, ale lekki dreszcz niepokoju czuć nawet w tonie zwykle pewnych siebie komentatorów. Wytykają drużynie Ronalda Koemana długie fragmenty gry „jak w powolnym sparingu”, a więc bez przyspieszeń, które dotąd były znakiem firmowym Oranje. Pada też teza, że przed decydującymi meczami kwalifikacji selekcjoner ma „sporo do naprawienia” — od płynności wyprowadzenia piłki, po finalne decyzje w polu karnym.
Remis 1:1 był uczciwym odzwierciedleniem nijakiego i nużącego meczu, który w żadnym wypadku nie zapadł w pamięć - czytamy.
Co Holendrzy docenili w Polsce: 60 tysięcy gardeł i dach, który „niósł dźwięk”
Jest jednak akapit, przy którym holenderskie portale nie żałują pochwał: atmosfera. AD.nl opisuje, że blisko 60 tys. widzów na PGE Narodowym stworzyło huk, który „imponująco unosił się pod zamkniętym dachem”. Tego wieczoru to polscy kibice — a nie piłkarskie fajerwerki — byli największą atrakcją dla zagranicznych sprawozdawców. Rzadko spotykany w zachodniej prasie komplement dla polskiej publiczności? Zapisujemy na plus.
Równocześnie Holendrzy zaznaczają, że kadra Oranje miała problem z przełamaniem „niskiego bloku” — zorganizowanej, głębokiej defensywy — oraz z szybkim reagowaniem po stratach. Brakowało płynnych automatów i agresywnego doskoku, więc Polacy kilka razy mogli wyjść z groźnymi kontrami. Jeżeli ten opis brzmi jak plan na rewanż? Cóż, nawet kapitan gości po meczu mówił o trudnościach z kreowaniem sytuacji i zbyt wielu stratach w „niebezpiecznych miejscach”.
Konsekwencje: trzeźwy rachunek zysków i strat przed finiszem eliminacji
W ujęciu holenderskich mediów remis w Warszawie to rezultat, który przybliża Oranje do finałów 2026, ale nie daje komfortu psychicznego — raczej przypomina żółtą karteczkę na lodówce z listą poprawek na już. Znaleźć mogą się na niej: tempo, dokładność, większa intensywność w pressingu. Po polskiej stronie narracja wygląda inaczej: punkt z faworytem, świetne tło trybun i wnioski, które można przekuć w konkret przed kolejnymi meczami kadry. A dla neutralnych? Zaskakująco zgodna pointa — widowisko nie porwało, choć wynik zostawił emocje do końca.
Dla porządku dodajmy: holenderskie oceny płyną głównie z redakcji AD.nl, jednego z największych dzienników w kraju tulipanów. To tam padają sformułowania o „nijakim” albo „nużącym” meczu, ale też solidne ukłony w stronę polskiej publiczności.