Nawrocki postawił na swoim. Decyzja ma wpływ na cały kraj
Karol Nawrocki znów wszedł na kurs kolizyjny z rządem. W środę ogłosił, że odmawia nominacji 46 sędziom i nie będzie awansował tych, którzy – jak to ujął – „kwestionują porządek konstytucyjno-prawny” oraz „słuchają złych podszeptów ministra Waldemara Żurka”. Brzmi mocno. Ale dopiero kulisy pokazują, o co toczy się gra i kto ma w niej najwięcej do stracenia.
Sygnał polityczny, nie tylko ceremonialny
Prezydent ma w polskim ustroju realny hamulec: może odmówić nominacji sędziów. To rzadko używany instrument, ale w rękach Nawrockiego stał się narzędziem politycznego nacisku. Publiczne „odmawiam nominacji 46 sędziów” padło wprost i bez owijania w bawełnę.
Dlaczego 46? Bo to liczba wystarczająca, by dać sygnał całemu środowisku – od sądów rejonowych po administracyjne – że Pałac Prezydencki chce mieć ostatnie słowo w sporze o kierunek reform. I że personalne roszady będą filtrowane ostrzej niż dotąd. Cytaty o „złych podszeptach Żurka” są tu kluczem: to już nie tylko spór o kadry, ale o prymat politycznej narracji nad środowiskiem sędziowskim.
Liczby, cytaty, linki: co wiemy na pewno
„Odmawiam nominacji 46 sędziów” – ogłosił w środę prezydent. Dodał, że nie będzie awansował osób „kwestionujących porządek konstytucyjny”. To najtwardsza deklaracja od czasu październikowych uroczystości, gdy wręczał część aktów sędziowskich i asesorskich, akcentując, że „sędziowie nie są bogami”.
Dziś idzie krok dalej – z hamulca robi barierę. Z zewnątrz widać też szerszy wzór: jakiś czas temu Nawrocki odmówił promocji oficerskich w ABW i SKW, co premier Tusk nazwał „dalszym ciągiem wojny z rządem”. Łącząc kropki, dostajemy obraz prezydentury opartej na selektywnych blokadach – od mundurów po togi.
Każdy sędzia nominowany przez Prezydenta RP jest sędzią RP. Prerogatywą prezydenta jest nominowanie, ale może on także tych nominacji odmówić. Korzystam dziś z tego prawa - odmawiam nominacji 46 sędziów. To już nie tylko słowny sygnał, ale konkretna decyzja - powiedział.
Co dalej: konsekwencje i kuluarowy smaczek
Konsekwencje są trzy. Po pierwsze, napięcie systemowe: resort sprawiedliwości będzie musiał albo szukać nowych kandydatur, albo wejść w otwarty spór z Pałacem o kryteria „nienaruszania porządku konstytucyjnego” (pojęcie politycznie pojemne jak guma w slangu sejmowym). Po drugie, rynek kadr: sądy czeka dłuższe łatanie wakatów, zwłaszcza tam, gdzie braki są chroniczne. Po trzecie, polityka dnia codziennego: veto-style staje się znakiem firmowym tej prezydentury – mechanizmem mobilizacji własnego elektoratu i testem cierpliwości koalicji.
Kuluarowo słychać od polityków obu stron, że spór Nawrocki–Żurek żyje własnym życiem: od rapowych cytatów po filozoficzne riposty. Gdy jedni przypominają Paktofonikę, drudzy wyciągają Nietzschego. Brzmi zabawnie, ale stawka jest poważna: realna obsada sądów i tempo spraw obywateli. Jeśli dziś padło „nie” dla 46, jutro może paść kolejne – i to już nie będzie tylko retoryka, lecz codzienność na salach rozpraw.