Grudzień 2009 roku był ostatnim, kiedy prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria Kaczyńska mogli wspólnie spędzić Święta Bożego Narodzenia jako głowa państwa i jego małżonka. W tym wyjątkowym czasie skierowali do Polaków i żołnierzy przesłanie pełne troski, nadziei i życzliwości. Dziś, po tragicznych wydarzeniach, które nastąpiły kilka miesięcy później, ich słowa nabierają szczególnego znaczenia – przypominają o wartościach, które cenili oraz o zrozumieniu trudu służby, które potrafili pokazać nawet w oficjalnych wystąpieniach. Tragiczna śmierć Lecha i Marii KaczyńskichOstatnie życzenia świąteczne Pary Prezydenckiej Słowa, które nadal poruszają
Przerażenie. Strach. Pytanie, jak do tego doszło — te słowa cisną się na usta, gdy dowiadujemy się o tragedii.. Helikopter runął wprost na kort tenisowy, w miejscu rekreacyjnym, gdzie nikt się czegoś podobnego nie spodziewał. Ludzie obecni na miejscu zamarli, nie dowierzając w to, co widzą — a ratownicy śpieszyli z pomocą. Wszystko działo się tak nagle, że nikt nie zdążył się przygotować na to, co miało nastąpić.
W miejscowości Malawa na Podkarpaciu doszło do dramatycznego zdarzenia. Śmigłowiec rozbił się i spłonął, a służby ratunkowe potwierdzają śmierć dwóch osób. Okoliczności wypadku wciąż są badane.
To miał być zwykły, wieczorny rejs do Stambułu. Pasażerowie już rozpinają pasy, stewardesy przygotowują się do rutynowego serwisu, a samolot unosi się coraz wyżej. Nikt nie spodziewa się, że za kilka minut na pokładzie zapanuje panika, a w kabinie pojawi się gryzący dym. Wszystko przez przedmiot, który każdy z nas nosi w kieszeni. Gdy zrozumiano, co się pali, w samolocie zapadła cisza — absolutna, paraliżująca.
Lot z Ammanu do Krakowa miał być spokojną, rutynową podróżą. Na pokładzie samolotu Ryanair panowała cisza, pasażerowie odpoczywali po długim locie, niektórzy już szykowali się do lądowania. Nagle rozbrzmiał alarmowy sygnał. W ciągu kilku sekund atmosfera całkowicie się zmieniła. Piloci nadali kod „7700” – alarm, który w świecie lotnictwa oznacza jedno: nagły stan zagrożenia. Na ekranach radarów kontrolerów lotów w całej Europie zapalił się czerwony alert. Zaczęła się dramatyczna walka o przetrwanie.
Śmierć majora Roberta Jeła wstrząsnęła Polską. Pilot zginął tragicznie podczas treningu do pokazu. Są już pierwsze plany związane z uroczystym pożegnaniem mężczyzny. Jedna z ceremonii odbędzie się już jutro.
Tragedia na gdyńskim lotnisku poruszyła tysiące Polaków. Pilot sterujący Bielikiem M-346 rozbił się o podłoże, a maszyna natychmiast stanęła w ogniu. Przyczyny katastrofy były owiane tajemnicą. Teraz światło dzienne ujrzał niepokojący raport.
Major Robert Jeł zmarł tragicznie w wypadku na gdyńskim lotnisku. Mimo szybkiej interwencji straży pożarnej, pilota nie udało się uratować. Zostawił żonę, córkę i rodziców. Sam prezydent zabrał głos w sprawie tego, co się teraz z nimi stanie.