Linię Warszawa–Lublin sparaliżował poranek, który mógł skończyć się katastrofą. Na wysokości wsi Mika doszło do eksplozji, która wyrwała fragment szyny. Premier potwierdził: to był akt dywersji. Nikt nie ucierpiał, ale służby znalazły drugie uszkodzenie na tej samej trasie. A chwilę później minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił wojskowe działania sprawdzające setki torów.