Wielki smutek. Nie żyje wspaniały aktor
Smutna wiadomość dotarła ze świata filmu i gier. W wieku 75 lat zmarł Cary-Hiroyuki Tagawa, aktor, którego ikoniczna rola czarnoksiężnika Shang Tsunga w „Mortal Kombat” na stałe wpisała go w kanon popkultury. Przyczyną śmierci były powikłania po niedawno przebytym udarze.
Od statysty w Chinatown po złowrogiego władcę Outworldu
Droga Tagawy do sławy była stopniowa i pełna charakterystycznych epizodów. Zadebiutował jako statysta w komedii „Wielka draka w chińskiej dzielnicy”. Prawdziwym przełomem okazał się jednak udział w monumentalnym dziele Bernardo Bertolucciego „Ostatni cesarz” z 1987 roku. Film, który zdobył dziewięć Oscarów, dał Tagawie możliwość zaistnienia na międzynarodowej arenie, choć jego rola nie należała do głównych.
To jednak w latach 90. wykuł swój niepowtarzalny ekranowy wizerunek. Po występach w takich produkcjach jak „Licencja na zabijanie” Timothy’ego Daltona jako Jamesa Bonda, czy w thrillerze „Wschodzące słońce”, nadszedł moment definiujący jego karierę. W 1995 roku, za sprawą reżysera Paula W.S. Andersona, wcielił się w postać Shang Tsunga w adaptacji gry „Mortal Kombat”. Jego przenikliwe spojrzenie, złowrogi uśmiech i magnetyczna, pełna godności prezencja sprawiły, że stał się wcieleniem filmowego złoczyńcy dla całego pokolenia widzów.

Międzynarodowy artysta pomiędzy Hollywood a Japonią
Chociaż dla wielu pozostanie przede wszystkim Shang Tsungiem, dorobek Tagawy był znacznie szerszy i świadczył o jego wszechstronności. Pojawiał się w wysokobudżetowych hollywoodzkich hitach, takich jak „Pearl Harbor” Michaela Baya czy „Planeta małp” Tima Burtona, gdzie często wcielał się w postaci władców, generałów lub dostojników. Z równą łatwością odnajdywał się w produkcjach o bardziej artystycznym zacięciu, jak „Wspomnienia gejszy” czy „47 roninów”, gdzie mógł wykorzystać swoją japońsko-amerykańską wrażliwość kulturową.
Jego telewizyjne kreacje także zapadały w pamięć. W serialu „Człowiek z Wysokiego Zamku” wcielił się w Tagomiego, japońskiego urzędnika handlowego w alternatywnej rzeczywistości, gdzie III Rzesza wygrała II wojnę światową. Ta rola pokazała jego umiejętność budowania złożonych, wewnętrznie skonfliktowanych postaci, dalekich od jednowymiarowych czarnych charakterów z filmów akcji.
Król nie tylko filmu, ale i świata gier wideo
Wyjątkowość Cary-Hiroyukiego Tagawy polegała na tym, że był jednym z pierwszych aktorów, których kariera rozwijała się równolegle w kinie i w przemyśle gier wideo, z którym był związany przez większość swojej działalności. Po sukcesie filmu „Mortal Kombat” regularnie wracał do tej uniwersum, stając się jego żywą ikoną.
Użyczył swojego głosu i wizerunku Shang Tsungowi w grach z serii, w tym w „Mortal Kombat 11” oraz „Mortal Kombat Onslaught”. Wcielił się także w postać Heihachiego Mishimy w filmowej adaptacji „Tekkena”. Jego głos można usłyszeć w takich produkcjach jak „Batman Rise of Sin Tzu” czy „World of Warcraft Legion”. Ta niezwykła symbioza między filmem a grami uczyniła go postacią kultową dla kilku pokoleń fanów rozrywki elektronicznej.
Ostatnim dziełem, w którym się pojawił, jest dubbing w głośnym serialu animowanym Netfliksa „Niebieskooki samuraj”. Jego odejście to strata dla całego świata popkultury. Cary-Hiroyuki Tagawa, urodzony w Tokio, a wychowany w Stanach Zjednoczonych, przez dekady łamał stereotypy i swoją charyzmą nadawał głębi każdemu ekranowemu występowi. Zostanie zapamiętany nie tylko jako ten, który „zabrał dusze”, ale przede wszystkim jako aktor, który swoją sztuką zdobył serca milionów widzów na całym świecie.
